Właśnie ukazał się polski przekład książki prof. Simona Baron-Cohena pod intrygującym tytułem „Teoria zła. O empatii i genezie okrucieństwa”. Nie zamierzam jej teraz recenzować, bo popełniłem większy tekst o tej publikacji, który ukaże się w najbliższym „Poradniku Psychologicznym” POLITYKI. Trudno mi jednak pozostawić bez dodatkowego komentarza jedną z głównych tez Baron-Cohena. Mocno wątpliwą, a w dodatku krzywdzącą dla ludzi z pewnymi typami zaburzeń osobowości.
Simon Baron-Cohen (tak, tak – zbieżność nazwisk nieprzypadkowa, to kuzyn słynnego Borata i Bruna, czyli komika Sachy Baron-Cohena) jest profesorem psychiatrii w University of Cambridge i dyrektorem Centrum Badań nad Autyzmem tej uczelni. To postać w świecie naukowym bardzo znana (i momentami kontrowersyjna – chodzi o jego teorię „męskiego umysłu” osób z zespołem Aspergera). Dlatego od tej miary naukowca oczekiwałbym wyważonych i uzasadnionych rzetelnymi badaniami hipotez.
Tymczasem Baron-Cohen wrzuca do jednego worka psychopatów, jak i ludzi z narcystycznym zaburzeniem osobowości oraz pogranicznym zaburzeniem osobowości (borderline). Worek ten ma zaś napis „zero-negatywni”. Już wyjaśniam o co chodzi – otóż, według brytyjskiego naukowca, te trzy zaburzenia łączy zerowy poziom empatii, co przynosi wyłącznie negatywne konsekwencje (stąd nazwa „zero-negatywni”). Cytuję: „W tradycyjnym systemie klasyfikacji owe trzy typy [psychopatię, narcyzm i borderline – przyp. MR] opisano jako zaburzenia osobowości, nie dostrzegając tego, co je łączy – faktu, że wszystkie trzy są formami zerowego poziomu empatii”.
Kiedy zapytałem o to psychoterapeutę (poznawczo-behawioralnego), na co dzień pracującego z borderline’ami, to – delikatnie mówiąc – bardzo się zdziwił. Można bowiem osobom z tym zaburzeniem przypisać różne trudne cechy, ale nie brak empatii. Z obawy przed odrzuceniem mogą one być nawet bardziej wyczulone i szybciej odczytywać emocje innych ludzi. I na ogół robią to trafnie. Problem pojawia się wówczas, gdy np. czyjś grymas niezadowolenia biorą od razu do siebie.
Pobieżnie przejrzałem publikacje naukowe na temat „empatii i borderline”, co tylko wzmocniło moje wątpliwości (np. tutaj). Zresztą w samej książce trudno znaleźć jakieś przekonujące argumenty na poparcie tezy o zerowej empatii. Baron-Cohen opisuje bowiem tylko jeden przypadek pacjentki, z którą się zetknął oraz powołuje się na badania mające dowodzić, że „mózgowy obwód empatii” (kilkanaście różnych rejonów mózgu) u borderlinów nie działa prawidłowo.
Wątpliwości można mieć nawet do wrzucania do jednego worka psychopatów i narcyzów. Wprawdzie w kryteriach diagnostycznych DSM-IV brak empatii figuruje przy narcystycznym zaburzeniu osobowości, ale nie musi to oznaczać niezdolności do jej odczuwania (publikacja).
Podsumowując: moje największe zastrzeżenie jest takie, że książka Baron-Cohena może bardzo negatywnie stygmatyzować ludzi z pogranicznym zaburzeniem osobowości. Bo kto chciałby znaleźć się w jednym worku z psychopatami i być bohaterem książki poświęconej ludzkiemu złu?
Tym wpisem nie chcę zniechęcać potencjalnych czytelników do sięgnięcia po dzieło Baron-Cohena, ale uczulić na ten jej fragment, który jest bardzo kontrowersyjny i może wzbudzać dodatkowy lęk przed ludźmi cierpiącymi na pograniczne zaburzenie osobowości. Im (i z nimi) jest już i tak wystarczająco trudno żyć.
28 kwietnia o godz. 20:43 655
Przede wszystkim z ludźmi z antyspołecznym albo dyssocjalnym zaburzeniem osobowości. Większość z nich nie morduje, nie gwałci i nie popełnia zbrodni w każdą środę, jak to się niekiedy powszechnie wydaje. Po prostu mają problem. Zaliczany do zaburzeń osobowości (można sobie znaleźć w ICD), podobnie jak zaburzenie z pogranicza czy narcyzm. Czy osobowość schizoidalna, tutaj bym raczej szukał niskiej empatii, nie u borderline, gdzie mamy burzę uczuć i huśtawkę od miłości do nienawiści. Worek jednak istnieje, ale jest nieco szerszy.
29 kwietnia o godz. 12:15 660
Dość podejrzaną teorię funduje nam profesor. Do tej pory nasza kultura oparta jest min. na założeniu, że potencjał czynienia zła (jak i dobra) jest w każdym człowieku i zależy od jego woli. Jeśli zło ma być rodzajem choroby, to w XXw sporo ludzi w naszej części świata chorowało obłożnie.
30 kwietnia o godz. 13:23 669
Autor recenzji, wydaje mi się, nie dostrzega iż „empatia” osób z BPD ma wymiar czysto instrumentalny. BPD owszem, ma często silnie rozwiniętą inteligencję emocjonalną, lecz używa jej wyłącznie po to, by zaspokoić swoje potrzeby. Jeśli „wczuwa” się w stany emocjonalne innych ludzi, to tylko po to, by uniknąć kary, lub uzyskać nagrodę w postaci poczucia akceptacji. Nie ma to nic wspólnego z empatią rozumianą jako postrzeganie innego człowieka jako istoty podobnej do siebie i niechęcią do krzywdzenia jej. Przeciwnie – BPD dość chętnie i świadomie rani innych, by wywołać reakcję, która uspokoi BPD, iż jest pomimo to akceptowany, lub utwierdzi go w przekonaniu o wrogości i niebezpieczeństwie świata. Nie jest to w moim odczuciu stygmatyzujące – taka jest konstrukcja psychiczna osób z BPD i nie jest przez nich zawiniona, podobnie jak np. daltonizm. Należałoby się raczej skupić na przyczynach powstawania tego, coraz powszechniejszego zaburzenia. Moim zdaniem ma ono wiele cech wspólnych z PTSD i u podstaw obydwu leży utrata poczucia bezpieczeństwa.
30 kwietnia o godz. 17:03 672
@ Art63
A gdzie masz napisane, że zło jest chorobą, bo nie znalazłem?
30 kwietnia o godz. 21:59 675
@ BPD
Bo ja wiem. Odważna hipoteza. PTSD należy do zupełnie innej grupy zaburzeń, do lękowych.
30 kwietnia o godz. 23:12 677
@mnp,
Książka ma tytuł teoria zła. W książce wskazuje się min.brak empatii jako genezę okrucieństwa i w tym kontekście wymieniane są zaburzenia osobowości.
1 maja o godz. 7:11 679
@ Art63
Zaburzeniaa osobowości to nie choroba. Jak większość zaburzeń psychicznch.