Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Naukonauci - Blog dziennikarzy naukowych POLITYKI Naukonauci - Blog dziennikarzy naukowych POLITYKI Naukonauci - Blog dziennikarzy naukowych POLITYKI

2.10.2014
czwartek

Leki na raka na smyczy urzędników

2 października 2014, czwartek,

Rozpoczął się tradycyjny w Polsce miesiąc świadomości raka piersi, a jednocześnie zakończył Europejski Kongres Onkologiczny. Coś łączy oba te wydarzenia: ograniczony dostęp do najnowocześniejszych kuracji, o których podczas tegorocznego zjazdu onkologów mówiono szczególnie dużo. Co prawda nie tylko w kontekście najczęstszego wśród kobiet nowotworu, jednak właśnie ta choroba – wykrywana co rok u blisko 17 tys. Polek – jest dla całej onkologii symptomatyczna, a postęp w leczeniu wyjątkowo duży.

Czy wszystkie pacjentki mogą odnosić z tego powodu korzyść? Oczywiście nie, ponieważ najnowocześniejsze kuracje nie są w Polsce refundowane mimo pozytywnej opinii towarzystw naukowych, a nawet Agencji Oceny Technologii Medycznych.

Przykład z zakończonego właśnie kongresu, o którym pisała „Gazeta Wyborcza”, a dzisiejszego wieczora wspomniały Wiadomości TVP – wyniki badania „Cleopatra” pokazujące korzyści ze stosowania dwóch (zamiast jednego) przeciwciał monoklonalnych w zaawansowanym przerzutowym raku piersi, charakteryzującym się obecnością nadmiernej ekspresji receptorów HER2.

Dodanie kolejnego leku u tych chorych wydłuża średnie przeżycie prawie o półtora roku, co w terapii tak zaawansowanych stadiów choroby jest we współczesnej onkologii wynikiem bez precedensu. Trudno się więc dziwić, że lekarze uznali badanie „Cleopatra” za jedno z najważniejszych wydarzeń w tym roku. I co? Refunduje go w Unii Europejskiej 14 krajów, ale nie Polska – a więc nasze pacjentki zakwalifikowane do terapii (to wcale nie jest liczna grupa, około 200 pań) na leczenie muszą czekać. Do kiedy? Aż ich choroba będzie jeszcze bardziej zaawansowana, niż jest, stracą całkowitą kontrolę nad bólem, nie będą miały żadnej szansy na ratunek.

Podczas wspomnianego kongresu onkologicznego ujawniono, że w Europie i Kanadzie nowe kuracje mają dłuższą drogę do wejścia na rynek, niż jest to praktykowane w Stanach Zjednoczonych. Średni czas zaaprobowania przez amerykańską FDA nowego leku na raka jest o 6 miesięcy krótszy niż w Unii Europejskiej i o 7,6 miesięcy krótszy niż w Kanadzie.

W przypadku azacytydyny – preparatu podawanego w jednej z odmian białaczki – rekordowe opóźnienie między decyzją FDA a kanadyjskim urzędem regulacyjnym wynosiło aż 66 miesięcy, zaś w Europejskiej Agencji Leków wydanie aprobaty dla sprzedaży tego specyfiku trwało 56 miesięcy dłużej niż w USA.

Co ciekawe, onkolodzy nie potrafią jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie o przyczyny tych różnic. Komentarz prof. Davida Camerona ze szkockiego Edinburgh Cancer Research Centre jest jednak bolesny: „Nie decydują o tym wcale względy medyczne, ale po prostu zwykła urzędnicza biurokracja”.

Smutna konkluzja, z którą jakże często mamy w Polsce do czynienia.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 7

Dodaj komentarz »
  1. Panie Redaktorze w naszym wspaniałym kraju nie rządzi biurokracja, ponieważ generalnie w systemie opieki zdrowotnej nie liczy się pacjent.
    Kolejki do lekarzy rodzinnych, specjalistów na badania trwające minimum kilka miesięcy to jest standard kraju Europejskiego w XXI wieku?
    Najdroższe „tanie” leki również w Unii Europejskiej.
    Dlaczego nikt nie porównuje cen do zarobków?

    Przypomina to proagandę z minionego okresu, przecież lokomotywy tanieją.
    Tak samo jest obecnie, tylko nasz standard życia i opieki zdrowotnej obniżył się znacznie w tym okresie.
    W mediach mamy nieformalną cenzurę, ow władzy można pisać dobrze lub wcale, przykład słynna akcja urzędników w redakcji Wprost.
    Ciekawe co zrobi nasza komisarz Bieńkowska z przypisanym jej przemysłem leków, oby nie to co w Polsce.

  2. Czekałam na przyznanie zgody na leczenie przez Fundusz 4 miesiące. Wniosek mojego lekarza gdzieś przepadł, więc urzędnicy rozkładali ręce mówiąc mi, że mam czekać. Byłam cierpliwa, ale moja choroba nie i z każdym tygodniem rak postępował. Święta racja: mamy procedury, które są wygodne dla urzędników a nie dla chorych.

  3. A jaki jest koszt takiej kuracji Pertuzumabem?

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. „po prostu zwykła urzędnicza biurokracja”
    w tym przypadku ta urzędnicza biurokracja wcale nie jest zwykła. Jest niezwykła i mordercza. To co mordercze nie może być zwykłe. Czyżbyśmy aż tak przywykli do mordowania pacjentów przez utrudnienie dostępu do leczenia?

  6. „Leki na raka” – o Potworze Spaghetti, jak dzisiaj słowa tracą swój pierwotny sens…

  7. pojawia się nieśmiertelne pytanie „z czego”? Bo finansować się na pewno powinno, przeciwciała monoklonalne są drogie jak… powiedzmy jak nowy samochód (tylko że samochodu nie trzeba wymieniać co kilka tygodni), a pieniędzy w systemie mało…

  8. Mało? Ha ha ha…
    Skoro stać nas na finansowanie dworu Bronka, 460 (p)osłów, o klerze nie wspomnę, to znaczy że jako państwo s..my sałatą.

css.php