Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Naukonauci - Blog dziennikarzy naukowych POLITYKI Naukonauci - Blog dziennikarzy naukowych POLITYKI Naukonauci - Blog dziennikarzy naukowych POLITYKI

30.10.2014
czwartek

Doktoratu nie ma, problem pozostał

30 października 2014, czwartek,

Mgr Marek Goliszewski jednak nie będzie doktorem.

Rada Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego nie nadała stopnia mimo pozytywnych recenzji i otwartej obrony. O tej konkretnej sprawie napisano już wszystko, analizując każdą niemal literkę z tekstu doktoratu Goliszewskiego, ewentualne zapożyczenia z Wikipedii, a także powiązania towarzysko-biznesowe między zainteresowanym i recenzentami oraz promotorem, a także BCC i Wydziałem Zarządzania.

Jednoznacznie na ten temat wypowiada się w dzisiejszej „Gazecie Wyborczej” prof. Grażyna Skąpska, szefowa Zespołu ds. Dobrych Praktyk Akademickich, stwierdzając że do takiej sytuacji w ogóle nie powinno było dojść, a najmniej winny w tej sprawie jest Marek Goliszewski.

Rzeczywiście, problem nie w ambicjach naukowych biznesmena, przeciwnie: należy je pochwalić. Szkoda tylko, że nie znalazł właściwego partnera po stronie akademickiej, który w realizacji tych ambicji pomógłby w taki sposób, żeby uniknąć żenującego obciachu.

Pytanie kluczowe: czy doktorat Goliszewskiego to przypadek, czy raczej ilustracja powszechniejszej sytuacji? Prof. Henryk Domański, proszony o komentarz, stwierdził, że widział gorsze doktoraty, a praca Goliszewskiego na tle innych propozycji nadawałaby się na ocenę dostateczną. Ba, w tym czasie, gdy odebrałem informację o decyzji Rady Wydziału Zarządzania, rozmawiałem o procesie habilitacyjnym prowadzonym na jednej z wiodących polskich uczelni (niestety, rozmowa miała charakter prywatny, nie mogę podzielić się szczegółami). W każdym razie habilitacja niespełniająca podstawowych kryteriów uzyskała trzy pozytywne recenzje i tylko jedną negatywną. Autor tejże spotkał się co najmniej ze zdziwieniem kolegów – takich rzeczy w dobrym towarzystwie się nie robi.

Podobnych anegdot każdy, kto zajmuje się nauką, pewno mógłby trochę przytoczyć. Pojedyncze przypadki nie czynią jednak statystyki i nie sposób na ich podstawie stwierdzić, czy system już pogrążył się w patologii, czy tylko mamy do czynienia z nieprawidłowościami, jakie zdarzają się w każdej organizacji złożonej z żywych ludzi.

Podobną dyskusję na naszych łamach prowadzi prof. Leszek Pacholski, wskazujący na patologie, i polemizujący z nim profesorowie Marek Kosmulski i Adam Proń. Przekonują oni, że spektakularne przykłady patologii występujących np. w świecie publikacji to tylko wypadki potwierdzające, że sam system nauki ciągle potrafi się bronić przed ich umasowieniem.

Sprawa Marka Goliszewskiego może być również interpretowana na dwa sposoby. Alarmistyczny, bo pokazuje że pobłądzić mogą nawet przedstawiciele akademickiej elity (recenzenci doktoratu to jednak tuzy polskiej nauki), i to, co Amerykanie nazywają „professional integrity”, jest najwyraźniej problemem.

Mamy jednak też pozytywny aspekt tej sprawy – skandal został ujawniony dzięki obowiązującej przynajmniej przy doktoratach zasadzie otwartości procesu. Sprawy nie dało załatwić się po cichu, bo dotarła do opinii publicznej. Otwartość może więc nas chronić w jakimś stopniu przed patologiami, nie załatwi jednak problemu do końca.

Dlatego środowiska akademickie powinny wziąć ją sobie do serca i przekonać teraz opinię publiczną, że mimo wpadki nadal można im ufać. Bo od możliwości kontroli ważniejsze jest jednak zaufanie.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 47

Dodaj komentarz »
  1. Polska nauka i polskie szkolnictwo wyższe są dziś w stanie głębokiego kryzysu. Obecny, tragiczny wręcz stan polskiej nauki i polskiego szkolnictwa wyższego jest bezpośrednim rezultatem „zgniłego kompromisu” osiągniętego ponad 20 lat temu przy tzw. Okrągłym Stole przez rządzące wówczas Polską „komunistyczne” elity z elitami „solidarnościowymi”, reprezentowanymi dziś w nauce polskiej np. przez byłego wiceprezesa PANu, prof. Karola Modzelewskiego. Na skutek owego kompromisu, okazała się niemożliwa radykalna wymiana kadry zarządzającej polską nauką (w tym głównie PAN) oraz polskimi wyższymi uczelniami, które to „postkomunistyczne” kadry, w olbrzymiej większości ukształtowane i wykształcone w PRLu, skutecznie torpedują, i to od ponad 20 lat, jakiekolwiek próby realnego uzdrowienia polskiej nauki i polskiego szkolnictwa wyższego. A nie wymaga chyba udowadniania twierdzenie, iż obecna jakość uczelni wyższych i ich absolwentów decydować będzie o przyszłości Polski w następnych dziesięcioleciach.
    O tragicznym wręcz stanie polskiej nauki i polskiego szkolnictwa wyższego zaczynają zresztą dziś otwarcie pisać nawet członkowie senatów uniwersyteckich. Najnowszym takim przykładem (w czasie pisania tego opracowania) jest list otwarty doktora Andrzeja Dybczyńskiego zamieszczony w Gazecie Wyborczej z dnia 28 stycznia 2011 roku, zaś na forach internetowych (np. wspomnianej już Gazety Wyborczej, polskiego wydania Newsweeka czy też Polityki) toczy się od lat ożywiona (czasami nawet aż za bardzo) dyskusja na ten temat, jednakże (niestety) nie zabierają w niej (na ogół) głosu osoby rzeczywiście decydujące o kształcie polskiej nauki i polskiego szkolnictwa wyższego.
    A tymczasem polskie realia są takie, iż najlepsze nasze wyższe uczelnie, czyli Uniwersytet Jagielloński (UJ) i Uniwersytet Warszawski (UW) lokują się w rankingach czołowych wyższych uczelni świata dopiero w czwartej setce (p. np. Ranking Szanghajski i Ranking THES), a o całej ich reszcie nie warto już nawet wspominać. Pod względem całkowitego kapitału intelektualnego w badaniach 23 krajów europejskich w 2007 roku Polska zajęła ostatnie 23 miejsce. Według rankingu innowacyjności przeprowadzonego w tym samym roku znaleźliśmy się na dalekim 21 miejscu w Unii Europejskiej. Co roku zgłaszamy do europejskiego urzędu patentowego średnio zaledwie 2.7 patentów na milion mieszkańców (a średnia unijna to 133.6 patentów). W latach 1995-2005 ukazało się zaledwie 230 publikacji polskich naukowców cytowanych na świecie więcej niż 40 razy, a Polska ma także jeden z najniższych udziałów wyrobów wysokiej techniki w eksporcie.
    Jeśli chodzi o efektywność nakładów na Polska naukę, to prezentuje się ona bardzo źle. Wyliczone przeze mnie syntetyczne wskaźniki efektywności plasują Polskę na najniższych miejscach, jeśli chodzi o efektywność nakładów na naukę per capita liczoną w stosunku do ilości uzyskanych patentów na milion mieszkańców. Dla przykładu: jeśli chodzi o syntetyczny wskaźnik patentów, to jest on dla Polski 1.0, jeśli chodzi o patenty amerykańskie, a 0.4 dla patentów europejskich, podczas gdy liderami, jeśli chodzi o patenty USA, są oczywiście Stany Zjednoczone (24.4), a tuż za nimi Japonia (21.3), dalej zaś Niemcy (19.6), Italia (6.4), Zjednoczone Królestwo (5.5) oraz Francja (4.8), a jeśli chodzi o patenty europejskie to liderami są tu: Niemcy (10.4), Francja (2.0) oraz Italia (1.2). Polska znajduje się w towarzystwie takim, jak np. Grecja (wskaźniki dla USA i Europy odpowiednio 1.4 i 0.5), czy też Portugalia (0.5 i 0.6). Jeśli chodzi zaś o wskaźniki oparte na uzyskanych nagrodach Nobla, to Polska się w nich w ogóle nie liczy, jako iż w bieżącym stuleciu żaden Polak nie zdobył takowej nagrody w dziedzinach uważanych za naukowe, czyli niebędące literaturą albo polityka (tzw. walką o pokój).
    Polska nauka to jest więc dziś taka artyleria, której liderzy (dowódcy baterii i wyżej) nie znają się na najnowszych modelach dział: nie potrafią ich obsługiwać (gdyż nie potrafią przeczytać instrukcji ich obsługi, jako iż są one napisane po angielsku), i co gorsza, jako artylerzystów dobierają swoje (na ogół mało rozgarnięte) potomstwo, które w ogóle nie potrafi nawet załadować działa, nie mówiąc już o jego wycelowaniu… Taka artyleria potrafi więc zmarnować praktycznie każdą sumę pieniędzy, przeznaczoną na jej modernizację.
    Tak wiec, aby uzdrowić polską naukę trzeba najpierw, moim skromnym zdaniem, zamiast wyrzucania pieniędzy na obecny, skompromitowany system przystąpić do wprowadzenia w życie reform: radykalnych, głębokich a bolesnych, przynajmniej dla przynajmniej dla przynajmniej dla polskiej profesury, czyli inaczej „grupy trzymającej dziś władzę nad polską nauką”.
    Więcej na: http://static.t-code.pl/Keller-Reforma03B.pdf

  2. Czego praca Goliszewskiego dotyczyla ?

    Powinna byc oceniana tylko za swoj poziom naukowy i przydatnosc dla cywilizacji.

    Debata natomiast dotyczy polityki i tradycyjnych polskich wojen autorytetow i tych ktorym sie wydaje ze sa autoretytami.

    Ja oceniam ze cala ta polska ynteligencja to tylko stado oblakanych baranow. Nie potrafia sie ustosunkowac do zadnych z polskich problemow a w absolwencie szkoly podstawowej z Popowa przyuczenego do zawodu elektryka ta ynteligencja widziala swego wodza i inspiracje.

    To stado pseudo naukowcow siedzi cicho i obserwuje juz 25 letni process niszczenia Polski i zadluzania polskich dzieci i nawet pokolen jeszcze nie urodzonych. Podstawy zycia sa systematycznie niszczone a stosunki spoleczne zeszly juz do poziomu dzikiego bydla.
    Jedynym pozytkiem z tej ynteligencji bylo by wyslanie ich do przymusowych lagrow pracy fizycznej.

  3. „[…] skandal został ujawniony dzięki obowiązującej przynajmniej przy doktoratach zasadzie otwartości procesu.” Owszem, ale niech pan nie zapomina o postawie studenta (studentów?), którzy tę sprawę nagłośnili!!! Sama otwartość nic by tu nie dała (milczeniem pomijam zachowanie ‚ochroniarzy’ UW) bo jak zresztą powiedział przywołany przez pana prof. Domański – widział gorsze prace. To co, one nie były publiczne…?

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. knoty w srodowisku akademickim to normalka. wkurza tylko, ze taki knot mial miejsce w jednej z najlepszych polskich uczelni. Najlepszej wsrod polskich uczelnie bo nasze uczelnie, nawet te najlepsze, sa gdzies na koncu 4-5 setki swiatowych rankingow. Ciekaw jestem dlaczego?

  6. Praca Goliszewskiego dotyczyła dialogu społecznego. Raczej nie byla dobra, ale dostateczna na pewno. Ale dyskusja nie dotyczyła pracy, pełna była insynuacji a nie faktów. Sprawe zaczal gość, który od dawna w sieci ściga przedsiębiorców (raz slusznie, raz glupio, raz po chamsku, ot, jak to w necie…). Zaczął nagonke, a potem juz rolę myśliwego przejela Wyborcza. Niby pod hasłem obrony jakosci nauki, ale faktycznie, zeby udupic Goliszewskiego. Nawet minister sie glupio przyłączyła. Profesura sie przestraszyla i odwołała swoją wczesniejsza decyzję, co dość kompromitujące jest.
    Taki to mamy dialog publiczny – jak w maglu. O dialogu społecznym nie ma co wspominac, to nudny temat i słupków dziennikarzom nie podniesie…

  7. Ci, którzy proces zdobywania stopnia doktora poznali od wszystkich możliwych stron występując w nim w roli doktoranta, egzaminatora, recenzenta, i wreszcie promotora, wiedzą, że napisanie negatywnej recenzji, która w końcowej konkluzji stwierdza, że oceniana praca nie spełnia wymogów stawianych pracy doktorskiej jest rzeczą niesłychaną i nieoczekiwaną. Recenzent obawiający się, że może chodzić o taką prace zazwyczaj odmawia przyjęcia pracy do recenzji broniąc się wyjazdem zagranicznym, nagłą chorobą, lub podobnymi obiektywnymi trudnościami. Milczącym normowanym dobrymi obyczajami, a nie przepisami prawa założeniem całego procesu jest to, że promotor i jego koledzy z Rady Wydziału nie dopuszczą do tego, żeby „kompletny gniot” został wysłany na zewnątrz do recenzji. Taki system może działać tylko wtedy, gdy uczestniczący w nim naukowcy z powodów czysto honorowych lub jeśli ktoś woli prestiżowych sami będą dbali o to, żeby prace doktorskie na ich wydziale nie spadały poniżej pewnego minimalnego poziomu. Recenzent zakłada, że będzie oceniał czy praca jest na dwójkę czy na szóstkę, a nie podejmował decyzję czy doktorant „zda do następnej klasy”. Nie jest to wcale specyfiką polskich uczelni. Miałem przyjemność uczestniczyć w przewodach doktorskich na uniwersytetach zagranicznych i widzę, że system jest skonstruowany podobnie. Wszyscy oczekują, że sam fakt, iż praca dodarła do etapu zewnętrznych recenzji i ocen oznacza, że jej jakość przekroczyła pewien minimalny oczekiwany na danej uczelni próg. Dlatego to, co się stało fatalnie świadczy o Uniwersytecie Warszawskim. Jeśli profesorowie dopiero na tym etapie zagłosowali na nie z przyczyn merytorycznych, to znaczy, że o poziomie prac doktorskich na tej uczelni dbają już tylko studenci. Jeżeli natomiast afera wybuchła jedynie z powodu znanego nazwiska doktoranta a poziom merytoryczny tej dysertacji był podobny do innych, które zostały przez Rade Wydziału przyjęte to jeszcze gorzej, bo oznaczałoby to, że profesorowie Uniwersytecie Warszawskim ulegają naciskom w sprawach nadawania stopni i tytułów naukowych.

  8. Czasy się zmieniają, dekoracje również, ale pewne rzeczy są bardziej niewzruszone niż stała Plancka,czyli:

    Nie matura , a chęć spora
    Zrobi z ciebie dziś doktora.

    Albo

    Wypij flaszkę z promotorem
    Zrobi ciebie wnet doktorem.

  9. Przypominam też, że UW to jest ten sam polski uniwersytet, który odmówił nostryfikacji mojego australijskiego doktoratu (PhD) z Monash University – uczelni z pierwszej australijskiej dziesiątki i pierwszej światowej setki, przez co mą karierę naukową kontynuowałem poza Polską, nie zasilając tym samem kasy polskiego fiskusa ani też kasy polskiego funduszu emerytalnego (ZUSu) Tak to klika rządząca dziś polską nauką wyrzuca, i to wręcz dosłownie, Polaków z Polski. 🙁

  10. Za sam fakt ze tak blachy temat pracy Goliszewskiego zostal zaakceptowany przez UW powinny poleciec glowy. UW zmarnowal czas Goliszewskiemu i UW sie zblaznil. UW mial obowiazek wymagac od Goliszewskiego bardziej ambitnej pracy dokorskiej i nadzorowac jej progress. Teraz po nie uznaniu dokktoratu Goliszewskiego UW ma obowiazek rozliczyc rowniez jej promotorow i caly skurwiony jak widac proces.

    Z Drugiej strony jest rowniez oczywiste ze Goliszewski poszed na latwizne. Wartosc takich wypracowanan na temat ‚debaty spolecznej’ moze byc tylko zerowa dla gopodarki kraju i cywilizacji. Jest to dodatkowo zenujace bo Goliszewski stoii na czele organizacji biznesu. Polski biznes poza wydymaniem pracownikow nie ma zadnego pomyslu na bizness. Jak to mozliwe ze pomimo 4-6 krotnie nizszych kosztow pracy w Polsce polski biznes nie potrafi tego wykorzystac podczas gdy obcy wlasnie to robia w Polsce. Po to wlasnie organizacje biznesu istnieja by takie problemy rozwiazywac.

  11. Sprawa sie wydala nie dlatego ze „system ja wykryl”. Sprawa sie wydala dzieki grupce studentow ktorzy an temat pracy urzadzili sobie happening na terenie uczelni. I zostali rozpedzeni pzrez sluzby porzadkowe.

    Jezeli cos jest nie w porzadku z polska nauka, to to ze profesor od elektroniki bez mrugniecia oka wystawia re=censje pracy z nauk spolecznych. Polscy Profesorowie Belwederscy, namaszczeni na dozywotnich profesorow, widac uznaja ze znaja szie nawszystkim. Nie dziwota ze potem profesor od melioracji wypowiada sie na temat katastrofy lotniczej. Ex cathedra, z pelnymi tytulami

  12. Pełna zgoda, A.L.!

  13. Kochani, jak obserwuje sprawe z boku, to musze przyznac,ze wstyd uzyc ciezko zapracowanego tytulu mgr ,a tym berdziej doktora.Doktorem jest p. Rydzyk- wystarczy?Widac uczelnie sie nie potrafia szanowac.

  14. Susan
    Ja na szczęście mam doktorat zagraniczny (Monash University), a więc nie muszę się go wstydzić, w odróżnieniu od moich polskich koleżanek i kolegów.

  15. @badnick
    Twoj doktorat z kemologi nie stosowanej jest nic nie warty. To bylo swinstwem z twojej strony by ‚studiowac’ tak blazenski i nikomu nie potrzebny temat. Monash dal sie manipulowac co jest rownie zenujace i haniebne.

  16. @badnick: „Ja na szczęście mam doktorat zagraniczny (Monash University), a więc nie muszę się go wstydzić, w odróżnieniu od moich polskich koleżanek i kolegów.”

    Ja mam na szczescie doktorat polski I sie go nie wstydze. Z tym doktoratem wyladowalem w USA jako Visiting Professor, I potem spedzilem wiele lat jako uniwersytecki professor. Razem z moimi koleganmi ze studiow, rowniez z polskimi doktoratami, ktorzy teraz sa slawni (a niektorzy rowniez bogaci)

    Tyle tylko ze moj doktorat pochodzi z czasow gdy Polska nauka cos znaczyla, a o takich uczelnaich jak Politechnika Warszawska wiedziano na swiecie. Ale to bylo dawno I sie nie wroci

  17. axiom1 – a twój doktorat?

  18. „Czasem chodzę na obrony doktoratów. To jest czysta formalność. Doktoraty kiedyś były barierą jakościową. Teraz taka praca dość długo jest dostępna na wydziale, ale w praktyce nikt do niej nie zagląda, a na obronę przychodzi grupka znajomych, kolegów i rodzina, po czym wszyscy idą na proszony obiad i już. Jak stwierdzamy w Sekcji Humanistycznej Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów Naukowych, na dziesięć doktoratów, jedynie trzy-pięć jest dobrych, reszta jest naprawdę marnej jakości.” (Prof. Tazbir, przewodniczący CK poprzedniej kadencji, w: GW, ”System łatwo popsuć, a naprawia się latami”, marzec 2009)

    „niestety, w naszych polskich warunkach – i jest to znane zjawisko – istnieją tendencje wpływania na opinie recenzentów. I gdyby to jeszcze było w kierunku pozytywnym dla kandydata, to można byłoby uznać to za gest pozytywny. Ale jeżeli są telefony, żeby recenzent znalazł haka i napisał negatywną recenzję – to jest to niedopuszczalne, zjawisko wysoce niemoralne”.
    (Przewodniczący CK prof. Tadeusz Kaczorek, Sprawy Nauki 8/9 2007)

  19. @axion1: „Twoj doktorat z kemologi nie stosowanej jest nic nie warty. To bylo swinstwem z twojej strony by ‘studiowac’ tak blazenski i nikomu nie potrzebny temat. Monash dal sie manipulowac co jest rownie zenujace i haniebne.”

    Skad ma Pan podstawy do takich twierdzen? Z tego co wiem, to uniwersytet bedacy powyzej pewnego poziomu daje sie slabo manipulowac. Bo takie uniwersytety dbaja o swoja reputacje. NAUKOWA reputacje. Za przekrety slono sie placi, a odbudowywanie reputacji dlugo trwa.

    Ps. Zwlaszcza mnie zniesmaczylo to „zenujace I haniebne”. Proponowalbym nie wypowiaac takich slow nie majac konkretnych argumentow w reku.

  20. A teraz fragment stenogramu posiedzenia Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży /nr 229/
    19-01-2005

    http://orka.sejm.gov.pl/Biuletyn.nsf/31a5e0f7750d0317c1256b2900339858/cad561361ff760aac1256f9e004b14ed?OpenDocument

    „Przewodniczący Centralnej Komisji do spraw Stopni i Tytułów Naukowych Janusz Tazbir:[…] Chciałbym tylko ustosunkować się do pewnego bardzo niepokojącego nieporozumienia, a mianowicie do przekonania, iż podwyższenie wymagań w stosunku do doktorów może w skutecznym stopniu zastąpić habilitację. Nie bardzo sobie wyobrażam, w jakiej formie miałoby się dokonywać owo podwyższenie wymagań: czy poprzez apele do sumień recenzentów opiniujących prace doktorskie, do sumień rad wydziałowych, do sumień dziekanów? Sądzę, że w nauce niezbędna jest jakakolwiek forma kontroli. Ta kontrola może być przeprowadzona w postaci konkursów na stanowiska profesorów. Taka forma kontroli jest systematycznie prowadzona na uniwersytetach amerykańskich przynajmniej corocznie poprzez wypowiedzi studentów o przydatności dydaktycznej wykładowców. Na uniwersytetach niemieckich odbywa się to poprzez możliwość przenoszenia się z gorszych uniwersytetów na lepsze. Tę kontrolę sprawuje u nas Centralna Komisja. Można oczywiście założyć, że Centralna Komisja będzie się zajmować nie habilitacjami, ale oceną poziomu doktorów. W Centralnej Komisji przeprowadzamy taką ocenę i muszę przyznać, że ona wypada dość zatrważająco. Mniej więcej na 10 przejrzanych doktoratów od 4 do 7 doktoratów nie spełnia podstawowych wymagań. Zakładając utopijnie, że taka specjalna Komisja do przeglądania doktoratów zostałaby powołana, to przy obecnej liczbie doktoratów musiałaby to być Komisja stale obradująca – nie raz na miesiąc, ale dwa do trzech razy w tygodniu. Sądzę, że po kilku latach funkcjonowania takiej Komisji rozległyby się głosy, że doktoraty stanowią zasadniczą przeszkodę w szybkim rozwoju kadry naukowej i że po magisterium należy od razu nadawać profesurę. Okazałoby się bowiem, że znaczna część tych doktoratów jest kwestionowana na poziomie tej nowej Komisji.”

  21. @AL
    Pelna zgoda. Monash stracil reputcje i cieznko im bedzie ja odzyskac. ‚badnick’ jest ich ambasadorem. Dokktorat w lemologi nie stosowanej jest kompromitacja Monash.

  22. Jeżeli promotor doktoratu M G, to wybitny uczony, to jacy są ci mniej wybitni ?
    Brawa dla pomysłodawcy i wykonawcy ” publicznego czytania doktoratu „. Major Fydrych ( ? ) z Pomarańczowej Alternatywy ma godnego kontynuatora. A przy okazji, co się dzieje z jego partią Krasnoludków i Gamoni, która w ostatnich wyborach samorzadowych w Warszawie zdobyła sporą liczbę głosów. Śmiech cię wyzwoli.

  23. axiom1
    A tak poza tym, to czy tylko ty masz w swej rodzinie problemy z „kuku na muniu”? 😉

  24. P.S.
    Axiom – Jeśli uważasz, ze mój doktorat z „lemologii nie stosowanej jest nic nie warty”, że „to było świństwem z mojej strony by ‘studiować’ tak błazeński i nikomu nie potrzebny temat” oraz że „Monash dał się manipulować co jest równie żenujące i haniebne” a także że „Monash stracił reputację i ciężko im będzie ją odzyskać” skoro” ‘badnick’ jest ich ambasadorem” oraz że „doktorat w lemologii nie stosowanej jest kompromitacją Monash”, to napisz więc ASAP do władz Monash University, aby mi wreszcie ten doktorat odebrały. Podaję ci adresy etc.:
    Adres pocztowy: Monash University:, Victoria 3800, Australia, Tel.: +61 3 9903 4840, Email: media@monash.edu
    Możesz także skontaktować się z Monash University via strona: https://my.monash.edu.au/askmonash/ oraz napisać list/email do Pani Profesor Margaret Gardner – President and Vice-Chancellor via Kerrie Edwards, (her) Executive Assistant, Tel.: +61 3 9902 9851, Email: kerrie.edwards@monash.edu
    Good luck!

  25. Przedstawiciele kierunkow pasozytniczych, spoleczno-humanistycznych wogole nie powinni pisac prac magisterskich i doktoratow. Bo te kierunki sie nie kwalifikuja z powodu blachosci tematyki. UW i podobne instytucje nalezy rozwiazac, bo to strata pieniedzy. Absolwent UW nic i nigdy nie zrobi pozytecznego dla dalszego rozwoju ludzkosci.

    Prace doktorskie i magisterskie powinny byc zarezerwowane tylko dla nauk scislych; technicznych, medycyny i ekonomi.

  26. axiom
    To co z Wydziałem Nauk Ekonomicznych UW? Zamknąć, czy nie zamknąć?
    I co z fizykami czy chemikami, o astronomach już nie wspominając, bo jakie to, panie, korzyści mamy z tego, że ktoś sobie ogląda gwiazdy przez teleskop?

  27. PS:
    Mogę ci pomóc w przetłumaczeniu na angielski twego podania do władz Monash University w sprawie odebrania mi doktoratu. Napisz do mnie na adres: kagan.kagankaganowicz@aol.co.uk

  28. @badnick
    Widac po tobie ze masz problemy z elementarna komprehencja jezyka polskiego. Nie jestem zdziwiony, przeciez twa edukacje jest nic nie warta. Jest wiec zrozumiale ze przedstawicielowi pasozytniczego kierunku trzeba tlumaczyc przy pomocy bata. Coz, niestety, internet nie daje takich mozliwosci.

    Axiom1 napisal „Prace doktorskie i magisterskie powinny byc zarezerwowane tylko dla nauk scislych; technicznych, medycyny i ekonomi.”

    Czy to dalej trzeba tlumaczyc ?
    Axiom1 napisal ze ekonomia, fizyka, chemia, astronomia (to nauki scisle doktorze of lemologi nie stosowanej) sie kwalifikuja.

    Ja nie mam zadnej motywacji by jakies listy pisac do Monash. Donosicielstwo to twoja specjalnosc. Monash sie shanbil, ja to zanotowalem. Wniosek, unikac i niech ich rynek rozlicza.

  29. Axiom!
    Napisałem za ciebie list to Pani Rektor Monash University. Musisz go tylko podpisać i wysłać. Oto on:Professor Margaret Gardner, AO, PhD,
    President and Vice-Chancellor,
    Monash University,
    via Kerrie Edwards,
    Executive Assistant,
    Email: kerrie.edwards@monash.edu

    Dear Professor Margaret Gardner.

    I write to you because you awarded a worthless doctorate (PhD) in non-applied lemology to one Lech Keller. It was simply a joke to award a PhD in such a clownish subject, so I think that Monash allowed to be manipulated by Mr. Lech Keller, which is, of course, embarrassing and disgraceful. As a result, Monash University lost its reputation and it will be very hard for Monash to get it back, since such a person as abovementioned Keller is Monash ambassador in Europe. This useless doctorate in non-applied lemology is a great embarrassment for Monash University so I propose that it will be taken from that Keller, in the best interest of the University and its graduates.

    Your obedient servant

    Mr. Axiom Number One.
    Shalom!

  30. Axiom
    „Komprehencja” – a po jakiemu to? Pewnie w tym samym „języku” co „spelowanie”. 😉
    I naucz się stawiania znaków przestankowych a przede wszystkim, co one znaczą… 😉
    Przypominam też, że średnik(;) używany jest w zdaniach zawierających rozbudowane wyliczenia – szczególnie zaś wyliczenia dłuższe, w których wielokrotnie użyto przecinków, n.p. w takim zdaniu jak „Prace doktorskie i magisterskie powinny być zarezerwowane tylko dla nauk ścisłych; technicznych, medycyny i ekonomi.”
    Szalom!
    i.

  31. @axiom1 W wysilku osmieszenia kogos innego, osmieszyl Pan sam siebie.

  32. @AL
    W dziedzinach pasozytniczych, humanitarno-spolecznych zwycieza ten kto ma wieksza morde. Dlatego dziedziny pasozytniczo-humanitarno-spoleczne nie kwalifikuja sie do nazywania ich „nauka” bo nauka nie sa ani nie powinny sie kwalifikowac do prac magisterskich i doktoratow. To prowadzi do dewaluacji szkolnictwa wyzszego.

    Oczywiscie kazdy blazen gdy nie ma argumentu zejdzie na ortografie, polskie trzcionki, gramatyke i akcent. To typowe. Jednakze debata dotyczy blachych tematow prac doktorskich. Jak lemologia nie stosowana. To nie wiecej niz hobby.

  33. Dziwię się, że z axiomem1 ktoś dyskutuje. Przecież gołym okiem widać, że to na wpół troll, a na wpół niedorozwój, co zasadniczo jest tautologią, gdyż pomiędzy tymi atrybutami można postawić znak równości.

  34. axiom1
    A ty z czego masz doktorat i z której konkretnie uczelni? Poza tym, to jak na Polaka, to zbyt marnie znasz język polski. A więc czyje interesy ty reprezentujesz?

  35. Na pewno nie wiecej niz 5% absolwentow UW pracuje w wyuczonych czesto egzotycznych specjalnosciach.
    Na pewno ponad 90% absolwentow PW pracuje w wyucznych zawodach. Juz to wskazuje szalencze narnotrastwo w polskim szkolnictwie wyzszym. Blachsc prac magisterskich i doktorskich jest jednym z problemow. Ale jest nawet gorzej.

    W Polsce musi byc jeden z najwyzszych wskaznikow ludzi z wyzszym wyksztalceniem. Ale niewiele wartym.
    Rok 2012, ilosc zarejerstrowanych swiatowych patentow na milion mieszkancow;
    Polska 2.15
    Niemcy (okolo, ponizsze dane zaokraglone) 200
    Francja, Brytania po 100
    Szwajcaria 235
    Izrael 300
    Korea Pld 400
    Japonia 500
    USA 435
    Kalifornia 835
    To wskazuje na wiecej niz tragedie polskiej edukacji w tym szkolnictwa wyzszgo. Polskie tytuly magistra doktora sa nie wiecej niz ozdoba na przed nazwiskiem na wizytowce.

  36. Co z tego, że być może większość absolwentow PW pracuje w swoich wyuczonych zawodach, skoro od roku 1990 nie ma już w Polsce polskiej myśli technicznej, a są w niej tylko w niej montownie oparte na importowanej technologii? Jaki ma w tej sytuacji sens „produkcja” inżynierów w Polsce, skoro do obsługi importowanych maszyn i urządzeń wystarczą z nadmiarem kwalifikacje technika?

  37. Dodam tylko, że w Polsce nia ma dzis już naukowców, a są tylko, pasożytniczy zresztą, pracownicy pseudo-naukowi. Stąd też rząd RP powinien zamknąć na jakieś conajmniej 20 lat wszystkie obecne polskie wyższe uczelnie, a po zweryfikowaniu ich studentów, umożliwić tym, którzy przeszli by przez odpowiednie egzaminy, studiowanie na zagranicznych uczelniach, n.p. fundując im odpowiednie stypendia. W ten sposób, za jednym zamachem, oszczędzili byśmy ponad połowę pieniędzy wydawanych dziś w Polsce, bez większych efektów, na szkolnictwo wyższe, oraz radykalnie podnieślibyśmy poziom abolwentów wyższych studiów, którzy przynieśli by do Polski nie tylko dobrą znajomość języków obcych, ale także aktualną wiedzę, niemożliwą do uzyskania dziś w Polsce. Oczywiście, gwarancją powrotu tych absolwentów do Polski byłoby notarialne podpisane zobowiązanie odpracowania w Polsce conajmniej 10 lat, przy jednoczesnym zapewnieniu przez państwo odpowiednich miejsc pracy dla tych absolwentów, co jednocześnie rozwiązało by problem bezrobocia wśród absolwentów wyższych studiów.

  38. @badnick: „Jaki ma w tej sytuacji sens “produkcja” inżynierów w Polsce, skoro do obsługi importowanych maszyn i urządzeń wystarczą z nadmiarem kwalifikacje technika?”

    Widac wedle @axioma1 magister, absolwent Politechniki, przykrecajacy srubki an tasmie, tez pracuje w „swoim zawodzie”

    Jak, Panie axiom1, tak sie dzieje, ze 90% absolwentow Politechik pracuje w swoim zawodzie, a mamy tylko 3 patenty na million ludonosci? Co to znaczy „w swoim zawodzie”? Jakim „zawodzie”? Przykrecacza srubek?

    Politechnika Warszawska produkuje masowo specjalistow od mikroelektroniki. Gdzie jest ten polski pzremysl produkujacy polpzrewodniki? Ostatni tranzystor wyprodukowano w Polsce cos 30 lat temu.

    Poza tym, zgadzam sie z pzredmowca. Aby uznac ze jest Pan kompetentny w sprawach oceniania czyj doktorat jest smieciowy a czyj nie, co jest „zenada I hanba” a co nie, musielibysmy wiedziec jakie sa Pana „credentials”. Niech Pan napisze z czego ma Pan doktorat, gdzie nadany, I tak dalej. Bedziemy wiedzieli czy ma Pan podstawy merytoryczne do swych wypowiedzi czy tylko bije piane

  39. @axion1: „Jednakze debata dotyczy blachych tematow prac doktorskich. Jak lemologia nie stosowana. To nie wiecej niz hobby.”

    Tak na moj rozum, lepsy doktorat z Lema niz jeszcze ejden doktorat z Mickiewicza. Jak na dis, wiecej osob czyta Lema niz Mickiewicza. A I jakosc pisanie Lema tez od Mickiewiczowych czestochowskich rymow lepsza

  40. A.L.
    Pełna zgoda, szczególnie zaś odnośnie stanu polskiej mysłi techniczej. Jaki ma bowiem dziś sens kształcenie w Polsce inżynierów, skoro nie ma w dziś w polskim przemyśle stanowisk pracy wymagających kwalifikacji inżynierskich?
    A co do kwalifikacji axioma, to obawiam się, ze nie ma się on specjalnie czym pochwalic, gdyż inaczej to byśmy już dawno wiedzieli o jego doktoracie z MIT. 😉
    Poza tym, to mój australjski doktorat sfinasnsowałem sobie sam, jako że w Australii zapłaciłem znacznie więcej w podatkach niż wynosił koszt moich studiów doktoranckich, ze stypendium włącznie, a więc nie rozumiem, dlaczego axiom ma do mnie te wszystkie pretensje – tu w grę wchodzić może tylko zwyczajna zazdrość i zawiść. Jak to napisał Wańkowicz: Szewc zazdrości kanonikowi, że ten ostatni został prałatem. 🙁

  41. @badnick: ” Jak to napisał Wańkowicz…”

    Nieodzalowany Wankowicz ukul jeszcze dwa slynne powiedzienia: „Cukier krzepi” oraz „Kundlizm polski”. Pierwsze traktuje z rezerwacja, bo nei tylko krzepi, ale I szkodzi, drugie za to oddaje sedno spraw. I objasnia wiele zjawisk

  42. @axion1: „Axiom1 napisal ze ekonomia, fizyka, chemia, astronomia (to nauki scisle doktorze of lemologi nie stosowanej) sie kwalifikuja. ”

    A matematyka? A zarzadzanie? A biologia? A geologia? A budowa drog? A mechanika? A technologi zywienia? A lesnictwo? A zootechnika? A medycyna? A farmacja?

    Jak juz wymieniac, panie axiom, to dokladnie.

  43. A.L.
    A co z architekturą?
    Pozdr.

  44. @badnick: Budownictwo twz mi przyszlo do glowy

  45. A.L.
    A architektura wnętrz? To nauka czy też raczej sztuka? I co z fotografiką na akademiach sztuk pięknych oraz kierunkiem operatorskim w uczelniach filmowych? Nauka to, rzemiosło czy też sztuka?
    Pozdr.

  46. @Badnick: Zbigniew Rybczynski, zdobywca Oscara w 1983 roku w kategoriach filmow animowanych, ma kilkanascie wysoce technicznych patentow w dziedzinie aoaratury do filmowania. Sztuka czy inzyniera?…

  47. A.L.
    Otóż to…

  48. Axiom
    Twoje chamske ataki ad ersonam są najlepszym dowodem twego nieuleczalnego debilizmu. Jak to ujął pięknie Jarosław Haszek:
    Kiedy dzielny wojak Szwejk stanął przed nadzwyczajną komisją lekarską armii CK Austro-Węgierskiej złożonej z psychiatrów i zakrzyknął: „Niech żyje Najjaśniejszy Cesarz!”, natychmiast uznano go za idiotę.
    Szwejku, Jezus Maria, Himmelherrgott, ja was zastrzelę, bydle jedno, ośle, kretynie, gówniarzu jeden! Czy można być takim bałwanem?
    Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że można.
    Gdyby wszyscy ludzie byli mądrzy, to na świecie byłoby tyle rozumu, że co drugi człowiek zgłupiałby z tego.
    I czy to nie jest przypadkiem o tobie:
    Bardzo mi przykro, ale w wojsku byłem poddany superarbitracji z powodu idiotyzmu i urzędowo zostałem przez nadzwyczajną komisję lekarską uznany za idiotę. Ja jestem idiota z urzędu.
    Nie mogłem się dokształcać, bo mnie do czytelni nie wpuścili, a nawet wyrzucili, bo myśleli, że przyszedłem kraść palta.
    Wojsko bez wyzwisk to nie wojsko.(…) Był na przykład oberlejtnant Holub, taki uczony, że cała kompania uważała go za idiotę, ponieważ z powodu swej uczoności nie nauczył się wyzywać żołnierzy i nad wszystkim zastanawiał się tylko ze stanowiska naukowego.
    Ale nie martw się:
    W relacji przesłanej sędziemu śledczemu było między innymi:
    „Niżej podpisani lekarze sądowi ustalają całkowitą tępotę umysłową i wrodzony kretynizm przedstawionego wyżej wymienionej komisji Józefa Szwejka, która to tępota wyraża się takimi słowy, jak np.: „Niech żyje cesarz Franciszek Józef I!” – co samo przez się wystarcza do oświetlenia stanu umysłowego Józefa Szwejka jako notorycznego matołka. Niżej podpisana komisja proponuje zatem:
    1. Umorzyć dochodzenie przeciwko Józefowi Szwejkowi.
    2. Odesłać Józefa Szwejka do kliniki psychiatrycznej dla ustalenia, jak dalece jego stan umysłowy może stać się niebezpieczny dla otoczenia.”

css.php