No to mamy przedświąteczny wysyp archeologicznych skarbów i to wyjątkowych, bo przypadkowi, ale uczciwi znalazcy zgłosili je do miejscowych konserwatorów zabytków. To prawdziwe prezenty pod choinkę dla wszystkich osób, którym dziedzictwo naszych ziem leży na sercu.
Dwóch pierwszych odkryć dokonano w województwie świętokrzyskim – w Nowej Słupi i w okolicach Opatowa. W pierwszym przypadku rolnik, sprzątając ze swojego pola resztki żużla z pradziejowych dymarek (w których ok. 2 tys. lat temu wypalano z rud darniowych żelazo), znalazł krzemienną siekierkę. Gdy zaniósł ją do Muzeum Starożytnego Hutnictwa, okazało się, że jest 2 tys. lat starsza niż dymarki świętokrzyskiego zagłębia hutniczego, bo pochodzi z wczesnej epoki brązu (2300–1700 p.n.e.). Przedmiot na razie jest badany w Muzeum w Krzemionkach Opatowskich (bo tam są specjaliści zajmujący się krzemieniarstwem), ale w najbliższym czasie ma trafić z powrotem do Nowej Słupi.
Kolejne znalezisko to trzy siekierki z brązu, które znalazł pasjonat historii w pobliżu Opatowa. Mają one 3500 lat i są charakterystyczne dla zamieszkujących w tym czasie te okolice przedstawicieli tzw. kultury trzcinieckiej. Mężczyzna zaniósł je do Muzeum Okręgowego w Sandomierzu, dzięki czemu archeolodzy od razu przeszukali okolice znaleziska. Można w tym przypadku mówić o skarbie w znaczeniu przyjętym przez archeologów, czyli o celowo schowanych przez właściciela wartościowych przedmiotach.
Skarbem z pewnością był depozyt 28 przedmiotów z okresu 900–700 p.n.e., które wykopał na polu rolnik z miejscowości Charzykowy w powiecie chojnickim. To prawdziwa sensacja, bo na Pomorzu dotychczas nie znajdowano tak bogatych skarbów kultury łużyckiej. Trzy siekierki z tulejkami i uszkami, dłutko, grot oszczepu, fragment zapinki spiralnej, elementy uprzęży końskiej, tarczki, kółeczka, fragmenty bransolety, trzy ozdoby z blachy zwiniętej oraz fragment pręta z tulejką trafiły do Muzeum Historyczno-Etnograficznego w Chojnicach.
Możemy się tylko domyślać, jakie mogły być przyczyny ukrycia tych skarbów, czyli tzw. tezauryzacji – wojna, najazd czy może po prostu chęć schowania dobytku na gorsze czasy. Dlatego skarbami nie zawsze były worki ze złotymi monetami czy biżuterią, ale też siekierki, uprząż końska czy broń, które też miały sporą wartość. Odkrycia intencjonalnie schowanych skarbów są zazwyczaj przypadkowe, bo chowano je tak, by nikt ich nie znalazł, w miejscach oddalonych od domów, w lasach, ogródkach, latrynach.
Problem polega na tym, że najczęściej trafiają na nie przypadkowi znalazcy lub poszukiwacze, chodzący po polach z wykrywaczami metali. Ci ostatni często szukają zabytków, by je spieniężyć, więc taki wysyp uczciwości to prawdziwy prezent pod choinkę dla wszystkich, którym nasze dziedzictwo leży na sercu i interesują się przeszłością naszych ziem. Nic dziwnego, że wojewódzcy konserwatorzy zabytków z Gdańska i Kielc już wystąpili z prośbą do ministra kultury i dziedzictwa narodowego o nagrody pieniężne dla znalazców. Gratuluję i mam nadzieję, że procedury nie będą trwały na tyle długo, że uczciwi znalazcy nagrody dostaną dopiero w przyszłym roku.
20 grudnia o godz. 9:56 2477
Tak, to dziwne, chłop znalazł i oddał. Widocznie do niczego się w gospodarstwie nie nadawało. Niemniej czyn powinien być nagrodzony.
20 grudnia o godz. 13:59 2478
Kara za przywłaszczenie sobie znalezisk jest zapisana w prawie, nagroda za ich przekazanie jest uznaniowa, będzie albo nie będzie. Taka dysproporcja jest szkodliwa, od dawna wiadomo, że mniej kija a więcej marchewki działa lepiej, skuteczniej. Władza jednak zawsze woli kij, mimo że mniej skuteczny, taka tradycja.
21 grudnia o godz. 1:16 2479
Za komuny byl taki przypadek ze chlop znalazl jakies starozytmosci i oddal. Alisci, wladza podejzrewala ze nie oddal wszystkiego, i zamknela go do wyjasnienia. Facet przesiedzial 6 miesiecy.
Juz Dzielny Wojak Szwejk objasniel co nalezy zrobic z Uczcizym Znalazca. Mianowicie, olozyc go na lawce, sciagnac gazie i odliczyc ze 100 rzemykow. Zeby sobie zapamietal
22 grudnia o godz. 21:09 2480
A ja u siebie na polu co jakiś czas a ostatnio bardziej masowo znajduję różne kawałki ceramiki i kamienie gładzone. Mam już całkiem całkiem znalezisko.
Dowiedziałem się też, że dwa kilometry dalej (albo bliżej) były robione wykopaliska na prywatne zlecenie.
Ha ha, nic mnie to nie obchodzi. I nikomu nic nie oddam. Moje bo moje. Co prawda ktoś mi radził żeby jechać do nadwornego archeologa w Radomiu jakieś 100 km ale nie dam się. Poszukam i może znajdę jakąś tłustą cycatą dziewuszkę jak ta w Wiedniu. Moja, nie dam tylko przytulę. Hooo! Paleolit. Z okazji Świąt!!!
31 grudnia o godz. 12:52 2481
Jak zwykle rewelacyjny artykuł, życzę szczęśliwego nowego roku i samych sukcesów w 2015 roku 🙂