Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Naukonauci - Blog dziennikarzy naukowych POLITYKI Naukonauci - Blog dziennikarzy naukowych POLITYKI Naukonauci - Blog dziennikarzy naukowych POLITYKI

1.02.2015
niedziela

Wojna i zabytki

1 lutego 2015, niedziela,

Nie tylko archeolodzy badający starożytne cywilizacje, ale każdy turysta czy po prostu osoba wrażliwa z niepokojem i przerażeniem śledzą doniesienia o zniszczeniu kolejnych zabytków i dóbr kultury na Bliskim Wschodzie.

Aleppo, Damaszek, Palmyra, Dura Europs, Niniwa – nie trzeba być specjalistą, by wiedzieć, że miasta te mają liczącą kilka tysięcy lat historię, że są w nich pozostałości sięgające głębokiej starożytności i budowle z różnych okresów o bezcennej wprost wartości.

Z doniesień wynika, że wspaniałe średniowieczne meczety czy bazary, które jeszcze niedawno zachwycały orientalną atmosferą, są zrujnowane; że pełne bezcennych zabytków muzea zostały rozgrabione, a nietknięte łopatą archeologa stanowiska – podziurawione przez poszukiwaczy zabytków jak ser szwajcarski. Wydarzenia, jakie miały miejsce w czasie wojny w Iraku w muzeum w Bagdadzie czy w Babilonie, gdzie stacjonowania polskie wojska, dziś wydają się małym epizodem bez większego znaczenia. W północnej Mezopotamii i Syrii mamy bowiem do czynienia z archeologicznym armagedonem, którego nie sposób zatrzymać czy kontrolować. Przyczyną jest oczywiście wojna, ale główną winę ponoszą bojownicy Państwa Islamskiego, mający w głębokiej pogardzie skarby przeszłości ziem, które zajmują.

Polowanie na lwy - relief z Niniwy. Fot. Capillon, Public domain, via Wikimedia Commons

Polowanie na lwy – relief z Niniwy. Fot. Capillon, Public domain, via Wikimedia Commons

W czwartek agencje prasowe podały, że dzihadyści zburzyli znaczną część murów starożytnej Niniwy, stolicy asyryjskich władców z VIII i VII w. p.n.e. Król Sanheryb zbudował tu dwie cytadele – Nebi Junus i Kujundżyk – oraz otoczył miasto dwoma pierścieniami murów – ceglanym i kamiennym (liczącym 12 km), co uczyniło z Niniwy jedno z najlepiej ufortyfikowanych miast Bliskiego Wschodu.

Na terenie Kujundżyk archeolodzy europejscy znaleźli jeszcze w XIX w. pałace Sanheryba i Assurbanipala, a w nich m.in. wspaniałe reliefy oraz słynną bibliotekę z 20 tys. glinianych tabliczek. Cytadela na Nebi Junus (Proroka Jonasza) nie była badana, bo stał na niej meczet Proroka z jego rzekomym grobem, dopiero w latach 90. Irakijczycy znaleźli na skraju wzgórza dwa kamienne byki (lamassu).

Niniwa, Nebi Yunus., głowa przewróconego lamassu. Fot. By Fredarch (GFDL or CC-BY-SA-3.0), via Wikimedia Commons

Niniwa, Nebi Yunus, głowa przewróconego lamassu odkryta w latach 90. przez irackich archeologów. Fot. By Fredarch (GFDL or CC-BY-SA-3.0), via Wikimedia Commons

Gdy przeczytałam o zniszczeniu murów Niniwy, zaczęłam się pocieszać, że te najbardziej monumentalne kamienne mury są jedynie rekonstrukcją (choć zbudowano je z oryginalnego materiału). Potem pomyślałam, że jeśli użyto bomb, to unicestwiono zapewne również starożytne konstrukcje. Aby się upewnić, skontaktowałam się ze znajomymi archeologami, którzy starają się – na ile to możliwe – śledzić los bliskowschodnich zabytków.

Według informacji z 30 stycznia od naocznych świadków z Mosulu prasowe doniesienia nie są prawdziwe, bo kamienne fortyfikacje są nienaruszone, podobnie jak uskrzydlone byki. Zrównane z ziemią jest natomiast całe Nebi Junus. Islamiści meczet wysadzili już w lipcu zeszłego roku, a teraz doszło zapewne do kolejnych zniszczeń na terenie wzgórza. Jeśli archeologiczna poczta pantoflowa się nie myli, mury Niniwy mogą jeszcze stać, co wcale nie oznacza, że są bezpieczne.

Niszczenie przez dżihadystów meczetów to efekt wojny religijnej, niszczenie zabytków to wojna kulturowa, natomiast rozkopywanie stanowisk ma aspekt czysto merkantylny. Nie jest nowiną, że Państwo Islamskie bez skrupułów wykorzystuje archeologiczne bogactwa Mezopotamii do finansowania wojny – rabowane z muzeów zabytki i wydobyte z ziemi artefakty sprzedają handlarzom, którzy zajmują się ich wywożeniem do Europy. Pocięte na kawałki reliefy, brązowe i gliniane figurki, pieczęcie cylindryczne i gliniane tabliczki, opuszczając Irak czy Syrię, tracą wartość informacyjną. Brak wiedzy na temat miejsca i kontekstu znalezienia danego przedmiotu czyni z niego pozbawiony historii piękny gadżet, który będzie cieszył oczy nabywcy i napełniał kieszeń handlarzom. Dla nauki przestaje istnieć, a opowieść, jaka za nim stoi, znika na zawsze.

Przypuszczenia, że Państwo Islamskie sprzedaje zabytki, by kupować broń, potwierdza w wywiadzie udzielonym niemieckiemu tygodnikowi „Der Spiegel” pochodzący z Bazylei marchand Christoph Leon. Ten doktor archeologii już w latach 70. XX w. zrezygnował z kariery badawczej i zajął się niezwykle intratnym biznesem – handlem zabytkami archeologicznymi. 

Jego opowieść o świecie nielegalnych wykopalisk nadzorowanych przez wyszkolonych oficerów z armii Saddama, sposobów na legalizację kradzionych zabytków, a potem astronomicznych cen, jakie można uzyskać za bliskowschodnie artefakty na czarnym rynku, robi wrażenie i pokazuje, że skrupułów pozbawieni są nie tylko zaślepieni dżihadyści, lecz także zamożni i pazerni mieszkańcy Europy. Rozkopywanie pozostałości dawnych cywilizacji, wyrywanie zabytków z kontekstu, podkładanie min pod starożytne mury – to tylko sposób, by zdobyć fant, a celem jest zarobienie na nim jak największych pieniędzy.

W tym kontekście rozkopywanie stanowisk w poszukiwaniu zabytków przez islamistów to już nie tylko kwestia „okradania nas z wiedzy o przeszłości”, tylko autentyczny problem polityczny. Bo dopóki jest zbyt na fanty, islamiści będą mieli zagwarantowany stały dopływ gotówki. I to, jak zapewnia Leon, nie byle jakiej. W przypadku tej wojny, jak nigdy dotąd, kwestia kulturowego dziedzictwa bezpośrednio łączy się z przedłużeniem cierpień mieszkańców Bliskiego Wschodu.

Żałuję wspaniałych średniowiecznych meczetów, bazarów, nigdy niepoznanych starożytnych miast i zabytków, które znikły w sejfach bankowych oraz prywatnych kolekcjach, i mam tylko nadzieję, że w kolebce naszej cywilizacji jest na tyle dużo skarbów, że w obecnej zawierusze nie wszystkie zostaną zniszczone lub wywiezione. I choć uważam, że zabytkom najlepiej w ziemi, a jeśli je już wykopujemy, to powinny zostać w tym kraju, gdzie je znaleziono, cieszę się, że w XIX w. kilka wspaniałych lamassu oraz najwspanialsze reliefy z Niniwy trafiły do Europy i można je dziś podziwiać w British Museum i Luwrze.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop
css.php