Co lekarze mają nowego do powiedzenia o raku? Dziś w Chicago rozpoczyna się światowy kongres onkologiczny.
ASCO, czyli American Society of Clinical Oncology, to największa i najważniejsza organizacja środowisk medycznych związanych z chorobami nowotworowymi. Tak jak postęp w kardiologii wyznaczają ośrodki europejskie, tak w dziedzinie onkologii niekwestionowane pierwszeństwo należy się Amerykanom.
To zasługa m.in. byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Richarda Nixona, który w 1971 r. podpisał National Cancer Act, przyznając ośrodkom badawczym okrągłą sumę 200 mln dolarów na poszukiwanie przyczyn raka i wynalezienie sposobów jego leczenia. Z perspektywy widać, jak skromne były to fundusze, ale onkolodzy ich nie zmarnowali. Jakimi odkryciami podzielą się w tym roku?
Przede wszystkim immunologia. Ona przykuwa uwagę badaczy, bo znaleziono wreszcie właściwy sposób, aby zaprząc naturalny układ odporności do obrony organizmu przed szybko dzielącymi się komórkami nowotworowymi. Skoro limfocyty i przeciwciała potrafią nas bronić przed zarazkami, to dlaczego nie miałyby pokazać swojej siły w starciu z rakiem – hipoteza wydawała się od lat oczywista, tyle że wykorzystywano ją w niewłaściwy sposób.
Odkąd wykryto tzw. punkty kontrolne regulujące odpowiedź immunologiczną, sytuacja diametralnie się zmienia – w badaniach klinicznych pojawia się coraz więcej leków, których zadaniem jest takie mobilizowanie limfocytów, aby niszczyły komórki rakowe, nie czyniąc szkód organizmowi gospodarza. Pacjenci z zaawansowanym czerniakiem i nowotworem płuca (których nie da się już leczyć w inny sposób) jako pierwsi odnoszą korzyści z tej kuracji. Ta metoda będzie w tym roku na ASCO mocno wyeksponowana.
Poza tym leczenie spersonalizowane. Gdy Richard Nixon 44 lata temu podpisywał Cancer Act, chorzy mogli liczyć wyłącznie na chemioterapię. I ona wciąż, choć porównywana do nalotów dywanowych niszczących wszystkie tkanki ustroju, należy do kanonów leczenia. Ale odkąd onkolodzy przyciągnęli do współpracy genetyków, którzy pomogli im wykryć w komórkach nowotworowych specyficzne antygeny, ważnym orężem stały się tzw. przeciwciała monoklonalne, wycelowane wprost w te białka. Rewolucja w tej dziedzinie trwa już od dekady, lecz zdobywa wciąż nowe przyczółki. Znienawidzona przez chorych chemia, obciążona wieloma działaniami niepożądanymi, w wielu wypadkach odchodzi do lamusa – zastępowana kuracją bardziej skrojoną dla potrzeb konkretnego pacjenta.
I trzeba od razu powiedzieć, że Amerykanie mają do niej dużo lepszy dostęp niż polscy pacjenci. Nie tylko dlatego, że przeciwciała monoklonalne są potwornie drogie, ale też z winy braku dostępu do diagnostycznych badań genetycznych, które są u nas wciąż w powijakach. A bez nich nie można ustalić, jaki rodzaj białka znajduje się na komórce rakowej i w konsekwencji który lek zastosować. Potrzebna jest sieć laboratoriów, które zgodnie ze standardami będą takie badania u chorych wykonywać. Niestety u nas to na razie partyzantka.
Podczas ASCO naukowcy rozmawiają o swoich badaniach, ale środowiska pacjentów organizują własne sesje, aby przedyskutować problemy, które z chorobami nowotworowymi wiążą się najściślej: leczenie bólu, stres, depresję. W tych dziedzinach nie ma miejsca na spektakularne odkrycia, jednak wymiana doświadczeń między chorymi ma dla nich kapitalne znaczenie. Poczucie osamotnienia zawsze pogarsza samopoczucie, a w chorobie przewlekłej jest to szczególnie uciążliwe i groźne.
To właśnie podczas jednego z kongresów ASCO Jimmie Holland, kierująca Katedrą Psychiatrii i Nauk Behawioralnych Centrum Onkologicznego im. Sloan Kettering w Nowym Jorku, mówiła onkologom: „Nowotwór niszczy ciało chorego, ale wpływa również na jego emocje. Od tych emocji zależy w dużej mierze sukces w walce z rakiem. Jeśli nie pomożemy chorym wyjść z depresji, na nic chemia i nóż”.
Czy rodziny, przyjaciele z pracy i lekarze zdają sobie z tego sprawę?
29 maja o godz. 10:39 2652
” „Nowotwór niszczy ciało chorego, ale wpływa również na jego emocje. Od tych emocji zależy w dużej mierze sukces w walce z rakiem. Jeśli nie pomożemy chorym wyjść z depresji, na nic chemia i nóż”.
Dla mnie jest to oczywistość, bo gdy bliska mi osoba zachorowała na raka , to spotkaliśmy lekarzy z takim podejściem (cudownych lekarzy), przez całą chorobę było takie nasze podejście i widzę, jak to jest ważne. I teraz kolejny raz ta osoba ma dobre wyniki po chorobie, operacji i radioterapii.
29 maja o godz. 16:22 2653
Szkoda że nie chcą zacząć praktykować leczenia witaminą C a konkretnie askorbinianem sodu. Powstało już wiele prac naukowych na ten temat a i znane są przypadki wyleczenia nowotworu stosując tą metodę. Lekarze nie chcą czy nie mogą… Wymyślają tylko coraz droższe metody dające zarabiać koncernom farmaceutycznym. Dla zwykłego człowieka pewnie ciężko osiągalne. System.
29 maja o godz. 16:47 2654
„To zasługa m.in. byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Richarda Nixona, który w 1971 r. podpisał National Cancer Act, przyznając ośrodkom badawczym okrągłą sumę 200 mln dolarów na poszukiwanie przyczyn raka i wynalezienie sposobów jego leczenia. Z perspektywy widać, jak skromne były to fundusze, ale onkolodzy ich nie zmarnowali.”
François Jacob sądzi, że raczej jednak zmarnowali i dodaje, że program był praktycznie skazany na niepowodzenie, bo gdy go podejmowano nie były znane podstawowe mechanizmy rządzące podziałem i różnicowaniem komórek.
François Jacob, „Mysz, mucha i człowiek”, Warszawa 1999 (PIW), s. 76-77.
29 maja o godz. 18:26 2655
Obawiam się, że NIC.
30 maja o godz. 19:02 2656
@gammon No.82
To oczywiście kwestia sporna i dyskusyjna: zmarnowali czy nie zmarnowali? Sama inicjatywa, by wsparcia onkologii i badaniom w tej dziedzinie udzielił prezydent wydaje mi się cenna i raczej należy ją pochwalać. Wiedza o mechanizmach powstawania i leczenia nowotworów była oczywiście na zupełnie innym poziomie, ale potrzebny był impuls, aby ją rozwijać. Według mnie wsparcie Nixona takim impulsem właśnie było. Ale oczywiście nie odmawiam racji kontestatorom jego politycznej decyzji.
30 maja o godz. 20:45 2657
Myśl F. Jacoba szła w tym kierunku, że jeśli można mówić o jakimkolwiek przełomie w onkologii, to przyniosły go badania podstawowe i odkrycie onkogenów i antyonkogenów, bez związku z Nixonem i jego pieniędzmi.
Ja nie zamierzam się spierać ani dyskutować. Ja się nie znam. Już nie będę zawracał głowy, przepraszam.
31 maja o godz. 14:22 2658
ONKOLOGIA jest największą porażką już NIE TYLKO medycyny. Jest porażką NAUKI! GŁÓWNY NURT ONKOLOGII walczy o to by ZARABIAĆ KASĘ, po drugie zarabiać kasę, po trzecie zarabiać kasę ! ! !
Jeśli ktoś proponuje jakąś terapię,
prostą i TANIĄ jest niszczony prze -środowisko-.
Panie PAWLE czytał pan COŚ przed napisaniem artykułu ?
Poziom wyleczeń jest DRAMATYCZNIE niski,
poziom cierpienia chorego podczas kuracji jest PRZERAŻAJĄCY.
POZIOM ZAROBKÓW -tej branży- jest obrzydliwy.
To jest artykuł sponsorowany ?
Jednostronność przypadkowa, czyli słabe dziennikarstwo ?
Znasz kłopoty dr. Stanisława Burzyńskiego ? i WIELU , WIELU innych
A film : RAK TO POWAŻNY BIZNES – widziałeś ?
28 czerwca o godz. 8:27 2660
Walka z nowotworami, rakiem; jest klęską współczesnej nauki, szczególnie biologii i biochemii, także medycyny. Liczba chorych ciągle rośnie.
Panuje obłędne myślenie, raczej bezmyślność, że tomografem, i innymi cudami medycznej techniki, generalnie badaniami, wyleczy się ludzi z raka, cukrzycy, otyłości i wszystkich pozostałych ludzkich patologii.
Ta bezmyślność, leczy, ale kieszeń finansjery, grupy interesów, dorabiającej się na ludzkiej chorobie.
Rzecz jest bardzo prosta; trzeba wrócić do zapomnianej biologii, praw natury;
trzeba powiedzieć ludziom, ktoś się musi odważyć, że immunologia, czyli odporność ludzkiego ustroju na choroby mieści się w skromnym słowie
– cukier, w stylu życia, w prawach natury, których nie da się ominąć.
Do przyrody trzeba wrócić, holistycznie pojmowanej, a nie, tak jak się to teraz dzieje; do zapylenia spalanym węglem, dwutlenkiem węgla, fałszywej teorii o globalnym ociepleniu/ jak to niektórzy mówią; ocipieniu/.
Tą prawdziwą przyrodą, nikt się nie zajmuje, nawet filozofia akademicka,
zastępuje zajmowanie się przyrodą : biurokratyczny zakaz wycinania zbędnych drzew, i tym podobne bzdury, jak na przykład pokrywanie każdej wolnej płaszczyzny kostką brukową.