Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Naukonauci - Blog dziennikarzy naukowych POLITYKI Naukonauci - Blog dziennikarzy naukowych POLITYKI Naukonauci - Blog dziennikarzy naukowych POLITYKI

23.07.2015
czwartek

Rehabilitacja na zakręcie

23 lipca 2015, czwartek,

Ważą się losy ustawy o zawodzie fizjoterapeutów, która może szerzej otworzyć dostęp do rehabilitacji. A Naczelna Rada Lekarska mówi: nie!

Bardzo przykry był przebieg dzisiejszej konferencji prasowej w siedzibie Naczelnej Izby Lekarskiej, na którą pilnie zwołano dziennikarzy by ostrzec: „Samodzielna fizjoterapia naruszeniem bezpieczeństwa pacjentów”. Akurat w obecnym numerze „Polityki” publikuję swój komentarz w sprawie tak źle odbieranego przez lekarzy usamodzielnienia fizjoterapeutów w państwowym systemie lecznictwa (w prywatnym są już dawno usamodzielnieni, w związku z czym wielu hochsztaplerów i pseudouzdrawiaczy bezkarnie żeruje na naiwności chorych).

Chodzi o to, że w obecnym systemie utrzymywanym przez NFZ, a więc w państwowych przychodniach rehabilitacyjnych, fizjoterapeuci – nierzadko z długim doświadczeniem i naukowymi tytułami – nie mają właściwie prawa do żadnych decyzji w specjalności, na której znają się lepiej niż niejeden doktor. Ale aby móc pomagać pacjentom, ci muszą najpierw odebrać skierowanie od lekarza medycyny rehabilitacyjnej, który teoretycznie ma zadecydować, jakie zabiegi pacjent powinien otrzymać (czego potem zwykle nie monitoruje), a najczęściej wpisuje po prostu na skierowaniu rozpoznanie i rzuca: „fizjoterapeuci zrobią co trzeba”.

Na takim oszustwie świetnie żyje grupa około 2 tys. specjalistów utrzymywanych z kontraktów z Funduszem, których jest ok. 5 tys. Tu ważne zastrzeżenie: nie wrzucam wszystkich do jednego worka – są przecież specjaliści, którzy swoją pracę wykonują sumiennie. Ale brak ustawy o zawodzie fizjoterapeuty i wynikające z tej pustki zarządzenia Funduszu premiują wielu nieuczciwych. Nietrudno bowiem zgadnąć, że wobec olbrzymich potrzeb wielu lekarzy medycyny rehabilitacyjnej „obsługuje” skierowania i przybija pieczątki w kilku przychodniach, więc niełatwo się do nich chorym dostać – stąd kolejki! Ustawa o zawodzie fizjoterapeuty ma tę prowizorkę zlikwidować, ponieważ da chorym prawo bezpośredniego kontaktu z wykształconymi fizjoterapeutami, oczywiście ze skierowaniami od lekarzy rodzinnych, ortopedów czy neurologów. Skończy się dublowanie papierów, pieczątek, a jednocześnie – przy wprowadzeniu ostrych kryteriów kształcenia w fizjoterapii – upadną wreszcie podejrzane prywatne szkółki, gdzie w ciągu dwóch semestrów studenci zdobywają wątpliwe szlify w rehabilitacji.

Podczas konferencji w NRL dowiedzieliśmy się półprawd, które zaprezentowali lekarze medycyny rehabilitacyjnej, wsparci autorytetem prezesa Macieja Hamankiewicza. Pan prezes, w miarę przebiegu konferencji, pytań dziennikarzy i wygłaszanych opinii fizjoterapeutów miał coraz smutniejszą minę, ponieważ być może zrozumiał, że dał się nabrać środowisku lekarzy, którzy troszcząc się o własną kasę zapomnieli o interesie pacjentów. To przecież właśnie wielu lekarzy tej specjalności, nie wyłączając konsultantów, dorabia we wspomnianych szkołach prywatnych, choć nie przeszkadza im to rozlewać krokodylich łez nad „niekompetentnymi fizjoterapeutami”. Ustawa jest przygotowana po to, aby z tą niekompetencją skończyć, tylko że wielu straci wtedy dodatkowe fuchy.

Prezes Hamankiewicz w sposób ewidentny zaufał lekarzom medycyny rehabilitacyjnej, którzy w siedzibie NIL próbowali przekonać media, iż „usamodzielnienie fizjoterapii narusza bezpieczeństwo pacjentów”. Jeśli takie larum grają, dlaczego nie zawiadomią o tym prokuratury? Próbując wycofać się rakiem, wobec ewidentnych dowodów na to, że NRL wciągnięto w obronę interesów wąskiego środowiska lekarzy jednej specjalności, Pan Prezes zaczął mówić, że sprzeciwia się tylko niewłaściwej procedurze – w jego rozumieniu zbyt szybkiej – jaką przyjęto podczas prac sejmowej komisji zdrowia i podkomisji. Ale tu znów pudło, ponieważ obecni na konferencji przedstawiciele Polskiego Towarzystwa Fizjoterapii wsparli dziennikarzy obserwujących na własne oczy, jak goszczący na obradach podkomisji lekarze, ramię w ramię z posłanką PiS Józefą Hrynkiewicz, starali się storpedować te prace.

I tak oto, chyba po raz pierwszy w historii Naczelnej Izby Lekarskiej, jej prezes nie sprawdziwszy wcześniej tła konfliktu między fizjoterapeutami a lekarzami, uwikłał się w wojenkę, która bije w pacjentów. To wstyd i ciekawe, czy przyzna się do błędu, a przynajmniej do pochopnych opinii, gdy emocje opadną. Jego list do ministra zdrowia, w którym domaga się „natychmiastowego wstrzymania prac nad ustawą” (nad którą debata trwa od kilkunastu lat!) świadczy o tym, że pochopnie wsparł środowisko, które nawet jego próbuje oszukać przedstawiając półprawdy. Można się z nimi zresztą zapoznać czytając relację z konferencji prasowej na stronie Naczelnej Rady Lekarskiej, która w sposób zafałszowany przedstawia argumenty tylko jednej strony, wprowadzając nieobecnych w błąd.

Na koniec ważna pointa, aby nikt nie miał wątpliwości: mamy wielu fantastycznych, mądrych, rzetelnych lekarzy medycyny rehabilitacyjnej, którzy doskonale układają sobie pracę z fizjoterapeutami, nie raz i nie dwa korzystając z ich doświadczeń i rad. Wiedzą, że clou to praca zespołowa i rozumieją, że dobra ustawa o zawodzie fizjoterapeuty będzie wsparciem dla takiej współpracy, przynoszącej korzyść chorym. Przyznaje to wielu lekarzy medycyny rehabilitacyjnej w prywatnych rozmowach! Ale na publicznym forum występują ci, którzy albo już dawno nie przekroczyli progu sali fizjoterapii w państwowej przychodni albo celowo próbują pozostawić status quo na nieszczęście nas wszystkich.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 15

Dodaj komentarz »
  1. Mój kontakt z rehabilitacją był dokładnie taki, jak opisany powyżej: lekarz mnie widział przed przyjęciem do szpitala (opieki dziennej), przy przyjęciu i wypisie. Wszystko robił rehabilitant. A ponieważ wykonywał zlecenie, więc… wykonywał zlecenie, tzn. robił to, co maił zapisane na kartce, ale bez żadnego zaangażowania, zero inwencji.
    Tymczasem rehabilitant prywatny coś tam po swojemu „badał” przez godzinę, a niech Pan zrobi skłon albo zrobi tak, albo siak, tu pomacał, tam postukał, nie miałem wątpliwości, że mu zależy. Więc myślę, że usamodzielnienie rehabilitantów w placówkach publicznych wszystkim wyjdzie na zdrowie – i pacjentom, i rehabilitantom.

  2. A mój kontakt z rehabilitacją po złamaniu był taki: pojawiłem się w poradni rehabilitacji ze skierowaniem od ortopedy w pierwszych dniach marca 2014 i usłyszałem „limity do września wyczerpane – możemy Pana zapisać na październik”. Gdy spytałem: „a kiedy odpłatnie?” odpowiedź była: „Od przyszłego poniedziałku”.
    Tym sposobem płacąc 200 zł miałem rękę sprawną już w czerwcu. Gdybym czekał do października na konstytucyjnie zagwarantowaną „bezpłatną opiekę zdrowotną”, to pewno do dziś bym ręką nie ruszał.
    Patrząc z perspektywy moich doświadczeń, to jestem pewien że dla pacjentów nie będzie to miało żadnego znaczenia czy ją uchwalą czy nie.

  3. Problemem – przykro to mówić – zazwyczaj są lekarze.
    Fizjoterapeuci be, bo jeszcze mogłoby się okazać, że świetnie sobie radzą. To samo wcześniej było z farmaceutami klinicznymi. Zaszczuci, zgnojeni i bez możliwości pracy do której się przygotowywali latami bo przecież jaśnie doktor nie będzie farmaceuty słuchał.
    Twu, co ja piszę? Lekarz, nie doktor. Na tytuł doktora to trzeba dodatkowych 4 lat studiów (albo i więcej), badań i rozprawy. Ci z doktoratami zazwyczaj są bardziej otwarci…

    Ja również miałam kontakt z jednym lekarzem, specjalistą – podobno – w rahabilitacji. Opisze krótko – tragedia.
    Ostatecznie leczył mnie neurolog (farmakologicznie) i fizjoterapeuta. Ten ostatni oczywiście prywatnie.

    Popieram fizjoterapeutów w całej rozciągłości. Skończyć z oszustami okaleczającymi ludzi, wprowadzić regulację i dać ludziom pracować, bo wiedzą co robią.
    Niestety zawiść lekarska i ego lekarzy robi z nich bezwolnych golemów. Jak zrobiła z farmaceutów bezrefleksyjnych sprzedawców.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. „Jeśli takie larum grają, dlaczego nie zawiadomią o tym prokuratury?”

    Ale o czym mieliby zawiadamiać? Do kompetencji prokuratury nie należy kontrola legalności ani merytorycznej sensowności prac legislacyjnych. W ogóle praca nad projektem ustawy sama w sobie nie może stanowić przestępstwa.

  6. To jest droga do większej dostępności powinna więc zostać niezwłocznie otwarta . Opór środowiska lekarzy jest smutnym potwierdzeniem tego że solidarność korporacyjna ma się nijak do potrzeb pacjentów .

  7. Jeśli przez tyle lat nie można określić ustawowo zawodu fizjoterapeuty w Sejmie to wg mnie nie chodzi o pacjenta tylko o zwykły interes. Po co w takim razie Sejm skoro przez tyle lat udowadnia, że nie miał zamiaru i nadal nie ma zamiaru na poważnie zająć się tym. Widać jak pracuje komisja zdrowia, gdzie już sam skład posłów (jeden fizjoterapeuta, pozostali to lekarze) stawia fizjoterapeutów na uboczu pod kątem procedowania. Kto zyska? Na pewno nie pacjent, choć takie jest tłumaczenie. Niech jeszcze więcej powstaje różnych szkółek prywatnych, bo tam jest też interes. Na całej linii nie ma spójności między edukacją a faktycznymi potrzebami w tym zawodzie. Do tego doprowadził brak regulacji. Na tle innych państw UE wyglądamy żałośnie. Zastanawiające jest również i to, że media główne nawet o tym nie wspominają. Uważny obserwator zastanawia się dlaczego ostatecznie pacjent jest zmuszany do szukania szybkiej pomocy niż w regulaminowej kolejce gdzie niestety skutki w jego tkankach są nieodwracalne właśnie dla niego.

  8. Mamy już dość szybki odzew prezesa NRL na pański wpis, publikuje go w całości Gazeta Lekarska http://www.gazetalekarska.pl/?p=16357

    Oto fragment: „W publicznym systemie ochrony zdrowia nie może być bezpośredniego dostępu do fizjoterapeuty bez skierowania lekarza. Podawaliśmy przykłady krajów tj. Finlandia, Francja, Niemcy, Norwegia, Włochy, Irlandia, Belgia, Luxemburg, Grecja, Hiszpania, Portugalia, Szwajcaria, Turcja, Cypr, Litwa, Łotwa, Rumunia, Serbia, Słowacja, Słowenia, Szkocja, w których bezpośredniego dostępu pacjenta do fizjoterapeuty nie ma, i na których Polska powinna się wzorować”.

    Ciekaw jestem co pan na to?

  9. @medyczny1982
    „Ciekaw jestem co pan na to?”

    Pan już odpowiedział, w dwu fragmentach:
    „”…ci muszą najpierw odebrać skierowanie od lekarza medycyny rehabilitacyjnej, który teoretycznie ma zadecydować, jakie zabiegi pacjent powinien otrzymać (czego potem zwykle nie monitoruje), a najczęściej wpisuje po prostu na skierowaniu rozpoznanie i rzuca: „fizjoterapeuci zrobią co trzeba”.”
    oraz
    „Ustawa o zawodzie fizjoterapeuty ma tę prowizorkę zlikwidować, ponieważ da chorym prawo bezpośredniego kontaktu z wykształconymi fizjoterapeutami, oczywiście ze skierowaniami od lekarzy rodzinnych, ortopedów czy neurologów.Ustawa o zawodzie fizjoterapeuty ma tę prowizorkę zlikwidować, ponieważ da chorym prawo bezpośredniego kontaktu z wykształconymi fizjoterapeutami, oczywiście ze skierowaniami od lekarzy rodzinnych, ortopedów czy neurologów.”

  10. @medyczny1982
    Jestem trochę zdumiony emocjonalnym tonem wypowiedzi i listu Pana Prezesa Macieja Hamankiewicza. Jest w nim znów zawartych wiele półprawd, z tą podstawową: nie byłem na konferencji prasowej jedyną osobą, która zakwestionowała opinie przedstawione przez Pana Prezesa oraz lekarzy medycyny rehabilitacyjnej. Poza tym wydźwięk konferencji był zgoła inny niż przedstawiony w relacji Prezesa.
    A co do Pańskiego pytania, to lista krajów przedstawiona na konferencji w NRL jest znów nie do końca prawdziwa. Świadczy o tym fakt, że w 19 krajach skierowanie potrzebne nie jest.
    Najlepszą odpowiedzią na Pańskie pytanie jest komentarz jaki znalazłem pod wpisem prezesa Hamankiewicza na podanej przez Pana stronie Gazety Lekarskiej. Ten wpis kopiuję tutaj:
    MILENA NAWRA
    LIP 24, 2015 – 11:10 PM
    Panie prezesie, niech sobie będą skierowania ale na jaka cholerę od lekarza specjalisty rehabilitacji?Niech sobie będzie ten specjalista ale po co on jest potrzebny za każdym razem do przepisywania zabiegu?Na ostrogę pietowa, bol mechaniczny kręgosłupa, zapalenia ścięgna itd potrzebny jest lekarz specjalista?Tak sie sklada ze w wymienionych przez pana krajach pacjenci sa przyjmowani ze skierowaniem od lekarza pierwszego kontaktu.Pracuje we Francji i jakos nie widzę takich cyrków jak w Polsce.Pacjenci po operacjach początkowo przychodzą ze skierowaniem od specjalisty często troche b.szczegolowym,ale poza tym to przeważnie fizjoterapeuta decyduje i ma wolna rękę.

  11. Dla mnie to wygląda tak, że lekarze mają silniejsze lobby i mogą dokonać swego. Nieważne słusznie, czy niesłusznie. Jak to dziwnie brzmi lobby i troska o pacjenta. Jakiego tego z placówek publicznych , czy prywatnych? To jest nadal ten sam pacjent tylko w prywatnych on sam ma ocenić gdzie się udać. Czy to nie śmieszne? Ale on o tym nie wie, bo o tym się nie mówi.

  12. Lekarze rehabilitacji mają unikalne kompetencje wynikające z łączenia wiedzy lekarskiej (a więc znajomości przebiegu wszystkich chorób pacjenta, a nie tylko tych z powodu których jest rehabilitowany, znajomości stosowanych leków i ich wpływu na fizjologię ) z wiedzą dotyczącą kinezyterapii i zabiegów fizjoterapeutycznych (wskazań, przeciwskazań, kolejności stosowania). Pozwala to optymalnie opracować plan rehabilitacji dla danej osoby z uwzględnieniem wszystkich aspektów jej zdrowia.

    Niestety z racji małej liczby specjalistów w tej dziedzinie możliwość zlecania rehabilitacji została rozszerzona na wielu specjalistów (lekarzy rodzinnych, neurologów, reumatologów, ortopedów) bez konieczności odbycia przez nich dodatkowych szkoleń w tym zakresie i niestety zabiegi przez tych specjalistów są często zlecane ” bez ładu i składu”… Czy dlatego fizjoterapeutom odpowiada współpraca z wymienionymi specjalistami? Lekarze specjaliści rehabilitacji często szkolą się dodatkowo na specjalistycznych kursach fizjoterapeutycznych i są wtedy bardzo wymagającym, nie zawsze wygodnym partnerem dla fizjoterapeutów, mogą wszak poddawać w zasadną wątpliwość część pomysłów nawet bardzo utytułowanych i wyszkolonych w nowoczesnych technikach kolegów fizjoterapeutów.

    Pracowałam do niedawna w dużej przychodni rehabilitacyjnej i nie musiałam wizytować sali gimnastycznej by wiedzieć, który terapeuta wykonuje solidnie swoją pracę, na jakich schorzeniach „się zna” – widziałam to po efektach lub słyszałam z ust pacjentów gdy wracali do mnie na wizyty kontrolne. I starałam się jak najwięcej czasu przeznaczać na badanie pacjenta, choć to ze stemplowania byłam rozliczana (wszak za papiery są pieniądze!). Płatnik (NFZ!) nie pyta o efekty leczenia, tylko czy zgadzają się daty pieczątki, podpisy.
    To jest chore! I o tym, oraz o skandalicznie nisko wycenionej naszej pracy powinniśmy mówić razem – lekarze i terapeuci, a nie spierać się kto komu ma wystawiać skierowanie. Proszę, nie dajmy się skłócić bo tylko razem możemy zdziałać coś naprawdę dla pacjentów i dla siebie!

  13. @rakro
    Dziękuję Pani Doktor za bardzo rozsądny wpis, tonujący emocje, jakie wybuchły pomiędzy środowiskiem lekarzy medycyny rehabilitacyjnej a fizjoterapeutami. Uważam tak jak Pani, co zresztą zaznaczyłem w komentarzu, że w wielu miejscach współpraca układa się doskonale i powinna być wzorem dla placówek, gdzie niestety tak nie jest. A dlaczego nie jest? Moim zdaniem brak ustawy regulującej kompetencje fizjoterapeutów jest właśnie tego jednym z powodów, ponieważ nikt nie sprawuje właściwej pieczy nad kształceniem, a wielu lekarzy stosuje uniki w pracy, wiedząc, że może tylko „podbijać” skierowania, gdyż czarną robotę odwali kto inny.
    Chciałbym, aby wszędzie praca i wykonywanie obowiązków było takie jak w Pani przypadku. Nie rozumiem więc dlaczego część środowiska tak bardzo się tej ustawie sprzeciwia, skoro w wielu miejscach jedna i druga strona jest przez siebie szanowana z pożytkiem dla pacjentów. Wystarczy jednak prześledzić, w jakich szkołach i na jakich kursach wykładają lekarze med. rehab. z tytułami i na stanowiskach konsultantów, by nabrać przekonania, o co w tym uporze chodzi: ustawa spowodowałaby zamknięcie wielu takich szkół i kursów. I ta właśnie dwulicowość jest w tym wszystkim najgorsza.

  14. Dużo nieścisłości i przedstawienie racji tylko jednej strony.
    Nie ma specjalności „medycyna rehabilitacyjna”, jest rehabilitacja medyczna.
    Kolejki nie biorą się z tego, że lekarze obsługują kilka przychodni i „przybijają tam pieczątki”, tylko z faktu zbyt skąpego do potrzeb, budżetu NFZ, która to instytucja „zamawia” określoną liczbę usług.
    Rehabilitacja medyczna – to proces leczniczy prowadzony przez interdyscyplinarny zespół terapeutyczny (lekarz, fizjoterapeuta, logopeda, psycholog itp.).
    Jako że tylko lekarz ma pełen wgląd w wyniki badań i stan zdrowia pacjenta, on kieruje na rehabilitację. Tylko lekarz ma możliwość kierowania na dodatkową diagnostykę oraz wypisania leków koniecznych do wielu zabiegów.
    Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy fizjoterapeuta będzie miał pełną samodzielność w zlecaniu zabiegów.Musiałby zbadać pacjenta (gdzie? kiedy?), prowadzić osobną dokumentację badania i leczenia (jak skoro nie uczył się patologii i nie potrafi różnicować chorób?). Badanie bez możliwości diagnostyki jest bez sensu, bo np. banalny ból krzyża może się okazać złamaniem osteoporotycznym albo nowotworem, co można rozpoznać dopiero po wykonaniu rtg.

  15. Szanowni Państwo,

    chciałem przekazać Państwu moich kilka przemyśleń związanych z tematem Projektu Ustawy o Zawodzie Fizjoterapeuty oraz odnieść się do wypowiedzi prezentowanych na różnego typu forach, portalach listach do różnych ważnych osób itd. Zapewne nie poruszę wszystkich wątków tego tematu ale część pewnie mi się uda. Zaznaczam również, że Jeśli ktoś szuka mocnych słów, radykalnych zdań może w tym momencie zaprzestać dalszej lektury tej notatki.

    Zatem proszę Państwa, musimy zdać sobie sprawę z wpływu, jaki będzie miało przyjęcie ustawy system ochrony zdrowia w Polsce. O tym, jak ewentualne przyjęcie Ustawy zmieni schemat opieki fizjoterapeutycznej w Polsce. Według mnie możemy w tym miejscu odnieść się do wielu argumentów prezentowanych zarówno przez lekarzy, jak i fizjoterapeutów.

    Kwestia oszczędności, jakie niosłoby uchwalenie ustawy:
    Na razie w Polsce pewnie około 95 – 98 % (strzelam) świadczeń medycznych jest opłacanych przez Państwowego płatnika jakim jest NFZ. To on reguluje dopływ gotówki do poszczególnych świadczeń jakie są kontraktowane w Polsce. Dotyczy to również fizjoterapii. Z tego względu, jeśli dobrze rozumiem fizjoterapeuci mają na myśli system NFZ w kontekście ustawy (bo po co zmieniać system dla 2 % świadczeń…) Zatem chcą móc zlecać i rozliczać zabiegi w SYSTEMIE NFZ… Rozumiem, że w prywatnym gabinecie fizjoterapeuta chciałby zlecać zabiegi ale … po co mu do tego USTAWA? PRZECIEŻ ON TO ROBI JUŻ TERAZ…. Przecież każdy pacjent, który do was przychodzi bo słyszał, że jesteście dobrzy bierze wszystko co mu zalecicie. Czy ktoś drodzy terapeuci ściga was za to? Nie. Dlaczego bo nie jest to wprost zabronione… Wystarczy wprowadzić druk ZAMÓWIENIA usługi podpisywany przez pacjenta i wszystko jest ok. Będzie to usługa medyczna zgodnie z jej definicją, gdzie tu jest miejsce dla USTAWY? Wasza odpowiedzialność jest też tylko cywilna… nie zawodowa…

    Argument fizjoterapeutów, który mówi, że umożliwienie zlecania fizjoterapii zmniejszy koszty systemu, a dzięki temu zwiększy się dostęp do usług uważam za nietrafiony. Przecież obojętne kto, czy lekarz, czy fizjoterapeuta w PAŃSTWOWYM systemie opieki zdrowotnej będzie zlecał zabiegi fizjoterapeutyczne będzie to wymagało finansowania. Powiem więcej mam wrażenie, że ominięcie lekarza spowoduje „spowolnienie” diagnozowania pacjentów. Przecież obecnie lekarz rehabilitacji diagnozuje od około 3 do nawet 6 pacjentów na godzinę  To wspaniały wynik! Koszt takiej godziny pracy to pewnie około 40 – 100 zł. W związku z tym pytanie: czy jeśli lekarz nie będzie tego robił fizjoterapeuta zrobi to szybciej i taniej? Nie wydaje mi się. Ominięcie etapu diagnozy w ogóle? Czy to coś da? I inaczej się spytam: CZY TO SIĘ DA? Zakładając pozbycie się lekarza w tym miejscu diagnoza musiałaby np. odbywać się na pierwszym zabiegu (strata jednego zabiegu dla pacjenta). No i idąc dalej i prosiłbym o szczerą odpowiedź fizjoterapeutów, czy fizykoterapeuci mają czas i kompetencje aby zdiagnozować pacjenta?… szczególnie podkreślam słowo CZAS… Zaznaczam również, że ewentualna zmiana systemu nie spowoduje ZWIĘKSZENIA FINANSOWANIA, a zatem zwiększenia dostępności do tych procedur – na to nie ma za bardzo co liczyć… A w prywatnym gabinecie? Po uchwaleniu Ustawy w tym temacie nic się nie zmieni.

    Ustawa w kontekście dobra dla samych fizjoterapeutów… Niestety ja nadal uważam, że „dobro MOŻE przyjść…. ale później”. Tzn. ustawa zdecydowanie nałoży dużo obowiązków na obecnie kształconych fizjoterapeutów, których dotychczas się nie spodziewali oraz na obecnie pracujących terapeutów. Nie chce mi się wierzyć, że tym DOBRYM terapeutom, których RYNEK już zweryfikował będzie lepiej… Przecież, jakiemu dobremu terapeucie będzie teraz chciało się zdawać testy lub zdobywać punkty edukacyjne, czy jakiekolwiek inne skoro nieźle już sobie radzi…. A co jeśli nie zda? Przestanie móc prowadzić gabinet?! Zakładając, że oni zdadzą te egzaminy (co uważam, może być wcale nie takie oczywiste) dołoży się mnóstwo formalnych spraw, z którymi do tej pory nie mieli żadnych problemów. W imię czego…? W imię poprawy jakości i prestiżu tego zawodu…. ? Teraz fizjoterapeuci będą mieli sporo urzędów na głowie… a do tej pory całkiem nieźle sobie radzili wystarczyło nie szkodzić… 😉 Głęboko zastanowiłbym się nad tym po której stronie stanąć….

    MŁODZI: A jak będzie z młodymi? Zakładając, że prywatne uczelnie (około 90 % z nich) kształci słabo to duża część tych ludzi nie zda egzaminów i… będą mieli spory problem co tu robić w życiu?. Ponadto zdecydowanie trudniej będzie im wejść na rynek bo jak zaczniemy konstytuować ten zawód to ramy już będą konkretne. Co do wiedzy i wymogów… Słowo klucz to WYMOGI przy REGULACJACH zawsze WYMOGI są większe… wszystko w imię JAKOŚCI. Teraz pójdźmy jeszcze dalej…. Ta reszta, która jest z uczelni wyższych Państwowych i innych dobrych… gdzie znajdzie pracę ZARAZ PO STUDIACH? Tylko w UREGULOWANYCH centrach rehabilitacyjnych, gdzie będą pracować za grosze… bo będzie ich mniej… bo… wymogi będą większe. Jednym słowem KOMUNO WRÓĆ. Tzn. zasady RYNKOWE przestaną tutaj działać. Będzie to miało szczególnie miejsce w po Uchwaleniu projektu PSL, który bardzo hierarchizuje wykształcenie i uprawnienia terapeutów.

    No właśnie, a zastanawiali się Państwo, jaki wpływ UREGULOWANIE tego zawodu będzie miało na pracodawców? Hasło zwiększenia jakości musi odbyć się kosztem liczby terapeutów dopuszczonych do wykonywania tego zawodu. Mniejsza ich liczba = większy koszt… to proste… oznacza to, że będzie trzeba płacić terapeutom więcej… To jest oczywiście ok, jeśli działamy w rynkowej sferze tzn. jak terapeuci wykonują tzw. komercję i tam jakość jest niezbędna. Ale NFZ…. Przecież NFZ nie kieruje się rynkowymi zasadami. W NFZ jakość praktycznie nie ma znaczenia… To oznacza nic innego, jak zwiększenie kosztów i tak niedoszacowanych procedur. A co to oznacza…. Wprost nic ale w niektórych miejscach gdzie ktoś umie liczyć zmniejszenie jakości… paradoksalnie bo za tyle samo mniejsza liczba ludzi będzie musiała zrobić to samo….

    Jednym słowem będąc pracodawcą nie byłbym szczęśliwy, jakby było mniej terapeutów na rynku… jakby wprowadzać dokładne zadania, które mogą wykonywać… teraz to pracownik dość uniwersalny potem… trzeba by się z nim jak z…. pielęgniarkami… lżej pracodawcom na pewno nie będzie. A co do doceniania finansowego dobrych terapeutów. Ja osobiście mam wrażenie, że oni już są doceniani, jak generują komercję. Przecież w innym wypadku otworzyli by swój gabinet za rogiem…

    Pytanie gdzie to dobro, które ma przyjść później? Będzie, będzie ale moim zdaniem za około 20 lat. Kiedy ta cała fala złych emocji się przewali i liczba terapeutów się zmniejszy i wreszcie ukonstytuują się zasady współpracy na nowo… Nastąpi to wtedy, jak zmniejszy powrotem się liczba szkół fizjoterapii oraz liczba terapeutów. Na uczelnie będą znów dostawały się tylko najlepsze osoby a po studiach będzie ich mniej niż ofert pracy. Wtedy zaczną zarabiać więcej, bo terapeuci są generalnie potrzebni ich poziom merytoryczny będzie wyższy. Rozumieją to już chyba wszyscy i nawet najbardziej zatwardziali lekarze leczący tylko NLPZami lub „ostrzyknięciami”.

    Co zatem z lekarzami specjalistami rehabilitacji? Dużo się zastanawiałem nad tym tematem. Czy są potrzebni? Czy bez nich system ochrony zdrowia jest niekompletny? Czy inne specjalności nie mogły by ich zastąpić. Po co robić specjalistę rehabilitacji medycznej oraz fizjoterapeutę, który niewątpliwie jest również wyspecjalizowany w fizjoterapii i zna się na niej lepiej w tym samym PAŃŚTWOWYM systemie opieki zdrowotnej? PO CO? Nie mam pojęcia… w związku z tym myślę, że są dwa wyjścia.

    Wyjście numer jeden: Zlikwidować studia fizjoterapii na poziomie mgr na studiach wyższych. Po co to studiować, jak nie ma żadnej odpowiedzialności za zabiegi wykonywane w ramach zlecenia lekarskiego, jak i praca ta polega na odtwórczym wykonywaniu zabiegów… Po co to studiować 5 lat? Wystarczy roczne przyuczenie do podłączania prądów, podstawowych ćwiczeń nie szkodzących i heja! System kręci się jak trzeba! W sumie do takiego rozwiązania potrzeba najmniej pracy… Co wy na to? Pokusa wielka prawda? A no i najlepiej jakby ta szkoła była płatna (system niemiecki – Fachschule)

    Wyjście numer dwa: Zlikwidować specjalizację lekarską pt. rehabilitacja medyczna. Po co ją uskuteczniać skoro takie banialuki CI lekarze przepisują? Po co ją ciągnąć jak, lekarz kompletnie nie ma pojęcia praktyce, jak wykonać zabieg, który zleca!? Ponadto pojęcia nie ma jak ocenić pacjenta pod względem motorycznym? Niektórzy twierdzą, że po to aby diagnozowali pacjenta pod względem innym niż motoryczny? Badania krwi, przepisywanie leków badań diagnostycznych etc. OK. świetnie ale przecież to samo robi każdy internista! Ortopeda zna się na tym zdecydowanie lepiej podobnie zresztą jak kardiolog lepiej dobierze obciążenia, a neurog zdiagnozuje problem neurologiczny…. A oddział rehabilitacji neurologicznej kto poprowadzi lepiej… ktoś kto z pewnością ma lepsze pojęcie internistyczne lub neurologiczne… taka prawda… po co specjaliści rehabilitacji robią jeszcze internę? Właśnie po to… bo się boją, że nie dadzą rady i często nie dają. Jak mają problem to… odsyłają pacjenta na chirurgię, internę lub neurologię… Oj niewielu spec. Reh. Potrafiło by poprowadzić ciężki oddział… zatem po co jest ta specjalizacja.? Zgadzam się, że fizjoterapeuci są lepiej przygotowani do diagnozowania motorycznego i co więcej wykonywania zabiegów od lek. spec. Reh. Ale z pewnością fizjo będą zawsze gorsi w medycznych sprawach typu leki i badania diagnostyczne. Kompletnie już nie widzę ich jako kierowników oddziałów stacjonarnych szpitalnych…. (nad ambulatorium, oraz oddziałami dziennymi zastanowiłbym się…)To po prostu nie zagra Podsumowując decydując się na tworzenie studiów mgr z fizjoterapii sens utrzymywania takiej specjalizacji lekarskiej znika. Moim zdaniem ta WSPÓŁPRACA w zespole między terapeutą a lekarzem byłaby lepsza jakby specjaliści w danych dziedzinach przepisywali ją terapeutom i oni decydowali co i jak…. W szczególności w systemie szpitalnym. W systemie POZ tak jak dzieje się to dotychczas zupełnie dobrze poradzą sobie lekarze rodzinni. Tam RYZYKO uszkodzenia pacjenta jest bardzo niewielkie…. Pytania ograniczają się do regułki, której można nauczyć się w pięć minut… Skierowanie do zakładu rehabilitacji pt. „REHABILITACJA” myślę w zupełności by wystarczyło…

    Tak to widzę.

    Kwestia „oderwania od koryta”…. No jasne jest lekarze bronią się… najgorsze jest to, że bronią się niemerytorycznie… zarzucają fizjo ignorancję itd. Fizjo na odwrót…. To jest słabe. Prawda pewnie leży gdzieś po środku… Koryto jest faktycznie jedno: kontrakt z funduszem. Ale czy przyzwolenie na zlecanie zabiegów kogokolwiek oderwie od koryta..? hm… myślę, że jednak tak skoro inny specjalista będzie mógł robić to co lekarz to faktycznie zacznie być chociaż minimalna konkurencja. Tylko trzeba pamiętać, że stanie się to dopiero wtedy gdy NFZ dopuści taką możliwość! (BTW. Podejście Pani Kujawy, która kształci terapeutów, a później mówi, że są niekompetentni… karygodne )

    Kolejny aspekt sprawy: SZARLATANI
    Żadne ustawa nie spowoduje, że pozbędziemy się szarlatanów. Przecież zawód lekarza jest ukonstytuowany od zawsze, a i tak niektórzy uprawiają go bez papierów… i z sukcesami;) Oczywiście szkodzą też pacjentom… pamiętacie „fizjoterapeutyczną popierdółkę”? (jeśli nie wpiszcie sobie w YOUTUBE). Co temu facetowi postawiono za zarzut? Jedyny zarzut to taki, że nazwał swoją placówkę KLINIKA. Gdyby była ustawa…. to zapewne nie nazywałby się fizjoterapeutą tylko masażystą i zapewne wykonywałby masaż sportowy… ale krzywdzić ludzi pewnie dalej by krzywdził. Oczywiście entuzjaści Ustawy powiedzą, że z pewnością do tego by nie doszło ale myślę, że można to skwitować przykładem: uzdrawiacz leczył kozim mlekiem i zabił… czy Państwo polskie jakoś poradziło sobie z tym tematem? Czy ktoś reagował jak latami facet uskuteczniał swój proceder? NIE… No to tutaj myślę będzie podobnie. Tak to już działa. W tym kontekście dobro pacjenta będzie zabezpieczone…?… no nie wiem… jeśli rynek nie będzie weryfikował terapeutów to co ich zweryfikuje…? Egzamin??? Izba…? Lista? No nie wiem…

    Generalnie cieszy mnie to poruszenie wokół projektu Ustawy. Cieszy mnie ze względu na to, iż coraz więcej ludzi ma świadomość, kto to jest fizjoterapeuta i czym się zajmuje. Wielu ludzi też głośno wypowiedziało swoje zadowolenie z terapii fizjoterapeutycznej i projekty Ustaw, jakie zgłoszono mogą być przyczynkiem do ukonstytuowania Zawodu fizjoterapeuty w Polsce.
    Chciałem jeszcze poruszyć jeden aspekt. Uważam osobiście, że Pan minister Zdrowia poważnie powinien wziąć pod uwagę sens ciągnięcia dalej specjalizacji pt. Lekarz specjalista rehabilitacji w kontekście kształcenia w tym samym czasie fizjoterapeutów na poziomie studiów wyższych. Jeśli jednak nie chce nikogo skrzywdzić i wykonywać gwałtownych ruchów krzywdzących, którąś z grup zawodowych to jednak mógłby umożliwić fizjoterapeutom uchwalenie ustawy. Jeśli będą krzywdzić to… wrócić do poprzedniego systemu albo wprowadzić w życie pomysł numer jeden o którym pisałem wcześniej… byłoby to konsekwentne działanie i spójne… Państwo muszą zrozumieć, że ludzie tracą już respekt do zawodu lekarza ponieważ wiele razy przekonali się, że lekarze nie są wszechwiedzący. Ponadto drodzy lekarze… przecież wy nie ma macie na wszystko czasu… oddajcie część swoich kompetencji innym. Pracy dla was nie zabraknie. Musicie być tylko dobrzy 😉
    Podsumowując:
    Czy Ustawa to dobry pomysł? Według mnie:
    Z punktu widzenia rodzących się teraz dzieci, które będą chciały zostać fizjoterapeutami to TAK.
    Z punktu widzenia całej reszty łącznie z PAŃSTWEM POLSKIM, NFZetem, Pracodawcami, Młodymi fizjoterapeutami, fizjoterapeutami działającymi już na rynku, lekarzami to uważam, że NIE.

    Czy ustawa w tym kształcie? No nie wiem… chyba na razie jednak uchwaliłbym Izbę Fizjo i dbał o jakość kształcenia… (dopuszczałbym tylko niektóre uczelnie do kształcenia tych ludzi, a nie tak jak jest to teraz, czyli np. Wyższą Szkołę Ekonomii albo coś w ten deseń…) W ten prosty sposób już osiągnąłbym to co PTF i FP chcą zrobić kłócąc się z lekarzami, czyli zmniejszyłbym dopływ fizjo do rynku… przez to zwiększyłbym im pensję…
    Życzę powodzenia mimo wszystko choć sformułowanie KLUCZ: zwiększenie kosztów jest dla mnie bardzo niepokojące… i generalnie ja już się urodziłem więc….
    Na razie podziękuję 😉

  16. Szanowni Państwo,
    Polska jest jedynym krajem w Europie obok Wielkiej Brytanii gdzie fizjoterapeutów kształci się nieprzerwanie od końca lat pięćdziesiątych na studiach magisterskich. Fizjoterapeuci (licencjaci fizjoterapii ) uzyskali pełną samodzielność zawodową w Australii już w roku 1976. Brytyjskie Towarzystwo Lekarskie w roku 1977 stwierdziło w swoim dokumencie, że „…najbardziej korzystne dla chorego jest jeśli badanie i korektę postępowania leczniczego prowadzi specjalista zajmujący się się bezpośrednio chorym ponieważ tylko on może zaobserwować odpowiedź chorego na zastosowane bodźce…”. Obecne projekty Ustawy o Zawodzie Fizjoterapeuty (poselski i społeczny) nakładają na fizjoterapeutę obowiązek prowadzenia dokumentacji niezależnie czy jest to praktyka prywatna czy praca w refundowanej służbie zdrowia. Prowadzenie dokumentacji jest kluczowe dla zbliżenia się do normalności. Tylko ustawa może to wymusić. Patologia obecnie jest tak głęboka że nawet wypowiadający się na tym blogu lekarz nie ma wyobraźni, że fizjoterapeuci powinni dokumentować swoją pracę. Tak dzieje się od dzięsięcioleci w wielu krajach, w których pieniądze liczy się znacznie dokładniej niż w Polsce. Fizjoterapeuci od 65 lat uczą się na studiach anatomii, PATOFIZJOLOGII, biochemii, biofizyki, biologii medycznej, fizjologii, fizjologii wysiłku fizycznego i wielu innych już unikalnych przedmiotów tylko dla tego kierunku jak np. kinezjologia, patobiomechanika etc. Wszystko po to aby stworzyć diagnozę funkcjonalną na poziomie aktywności opartą o hipotezę zaburzeń funkcji ciała i jego budowy. Na tej podstawi powstaje plan fizjoterapii, który musi być stale modyfikowany.
    Z poważaniem
    Maciek Krawczyk

css.php